środa, 30 maja 2018

Pod ścianą cerkwi pochowali Go - Ułazów

Nie ma się co oszukiwać, ale w nasza Ojczyzna została solidnie doświadczona w swej przeszłości. Ślady tego, w postaci pól bitewnych i grobów żołnierzy, a także ofiar można spotkać w każdym rejonie naszego kraju. Szczególne żniwo zebrała II Wojna Światowa - najpierw kampania wrześniowa, gdy najpierw napadli nas Niemcy wraz ze Słowacją, a 17 września dołączył do nich Związek Radziecki. Dalej czas okupacji, zbrodni nazistowskich i komunistycznych, czy w końcu czas walki o wyzwolenie z jarzma niewoli.
Czasami mam wrażenie, że niewiele wiemy o tamtych czasach. O chociażby walkach we wrześniu 1939 r. Nasza świadomość to Westerplatte, obrona Warszawy, bitwa nad Bzurą, może obrona Wizny. I tyle. A przecież walki toczyły się ponad miesiąc - aż do 6 października, gdy skapitulowała Samodzielna Grupa Operacyjna Polesie. 
Jedną z takich bitew, o których mało się powszechnie pamięta był bój pod Oleszycami. Była to ostatnia walka generała Józefa Kustronia. To właśnie Jego pochowano pod ścianą cerkwi w Ułazowie.
Józef Kustroń urodził się w Stryju, 16 października 1892 r. Młodość spędził w Nowym Sączu, gdzie osiadła Jego rodzina. Angażował się w działalność patriotyczną i niepodległościową, był min. członkiem Strzelca. Po wybuchu I wojny światowej wstąpił do Legionów Polskich. Stopniowo awansował, był kilka razy ranny. Należał do konspiracyjnej Polskiej Organizacji Wojskowej. W październiku 1918 r. brał udział w rozbrajaniu żołnierzy austriackich w Krakowie. 
 
Józef Kustroń w mundurze pułkownika
W 20 leciu międzywojennym początkowo piastował stanowiska sztabowe, od 1925 r. pełnił już zadania  dowódcze - najpierw w 42 pułku piechoty, następnie 55 pp w Lesznie. Podczas przewrotu majowego zatrzymał swój oddział w koszarach, de facto stając po stronie Piłsudskiego. Od października 1935 r. dowodził 21 Dywizją Piechoty Górskiej, która stacjonowała w Bielsku. Wraz z nią wziął udział w aneksji Zaolzia, po rozpadzie Czechosłowacji, następnie dowodzi nią w czasie kampanii wrześniowej. W wyniku ciężkich walk, od Bielska, przez Skawinę, Bochnię, Kolbuszową, jednostka znalazła się pod Biłgorajem. Zmęczeni 13 dniami walk i odwrotów, żołnierze potrzebowali odpoczynku. Jednak kolejny rozkaz rzucał ich na odsiecz Lwowa.
Gen. Józef Kustroń, zdjęcie z nowiny24.pl

Rozkaz okazał się być niewykonalny - silne wojska niemieckie, zgromadzone nad Tanwią zablokowały wojska polskie. 21 DPG miała przedzierać się w kierunku Tarnogród - Lubaczów - Oleszyce. 14 września (czwartek) wieczorem dywizja dotarła w rejon Oleszyc. Gdy okazało się, że okoliczne miejscowości są zajęte przez Niemców, przed piątkowym świtem Polacy zaatakowali. Atak nie przyniósł sukcesu, ponieważ Niemcy byli ostrożni oraz dysponowali niemalże trzykrotnie większymi siłami. Krwawe walki w okolicach Uszkowic, Dachnowa i Oleszyc trwały cały dzień. Widząc niebezpieczeństwo okrążenia i zniszczenia, rano 16 września gen. Kustroń wydał rozkaz odwrotu w kierunku Dzikowa. Niestety w lasach ułazowskich, w okolicy Koziejówki koło Ułazowa, około godziny 14 seria z niemieckiego karabinu maszynowego trafia generała w krzyż i łopatkę. Niemcy biorą w niewolę około 60 żołnierzy, w tym przynajmniej 12 oficerów. Poinformowani przez nich o ciężko rannym generale, Niemcy zezwalają na opatrzenie ran, gdy jednak po kilku minutach Józef Kustroń zmarł, pozwolili nawet na oddanie mu honorów, w czym sami także wzięli udział.
Miejsce śmierci gen. Józefa Kustronia
Oficerowie polscy zaproponowali pochowanie zabitego w miejscu śmierci, jednak niemiecki dowódca postanowił pochować Go na najbliższym cmentarzu, obiecując, że powiadomi Polaków gdzie i kiedy to będzie. Ciało generała, odwieziono do Ułazowa, gdzie około godziny 17 pochowano je na przycerkiewnym cmentarzu, w obecności wojskowej asysty honorowej (niemieckiej), która oddała salwę honorową, oraz grupy cywili. Co ciekawe, order Virtuti Militari i dokumenty osobiste zabitego przekazali rodzinie. Polskich oficerów dopuszczono do grobu kilka dni później, gdy byli odprowadzani do obozów jenieckich. Wtedy to na plebani ówczesnemu proboszczowi grekokatolickiemu A. Sawczynowi podpisali akt zgonu i zostawili pieniądze na krzyż nagrobny. 
 
Niestety ciało generała nie zaznało spokoju - w 1946 r., na fali masowych ekshumacji poległych, zostało przeniesione na cmentarz w Żelichówce koło Lubaczowa. W 1953 r. wdowa po poległym wyprosiła możliwość przeniesienia do Nowego Sącza. Co ciekawe, ciało generała przez trzy miesiące krążyło po Polsce, a nawet ciężarówka wożąca trumnę miała wypadek. Od 21 grudnia 1953 r. ciało generała spoczywa na cmentarzu komunalnym w Nowym Sączu. 

Z napisem na tablicy jest pewien problemik - to nie jest miejsce śmierci (jak sugerują słowa "padł śmiertelnie ranny") tylko pochówku. Może się to wiązać z jedną wersji, wg której generał nie zmarł w otoczeniu swoich żołnierzy, ale w domu wiejskiej nauczycielki w Ułazowie.
No i na koniec kilka słów o samej cerkwi. Została zbudowana w 1843 r. z inicjatywy proboszcza Symeona Pleszkiewicza na fundamentach starszej świątyni z XVII wieku. Konsekrowano ją pod wezwaniem św. Dymitra. Jest to budowla drewniana o konstrukcji zrębowej, orientowana, trójdzielna, na kamienno- ceglanej podmurówce. Prezbiterium na planie prostokąta, zamknięte trójdzielnie. Wyróżnia się większa i szersza nawa, zbudowana na planie kwadratu. Za nią babiniec z przedsionkiem. Całość kryta dachami dwuspadowymi, z małą wieżyczką - sygnaturką. Dachy i szczyty nawy kryte blachą. 
Wewnątrz ponoć zachował się ikonostas, z ikonami pochodzącymi generalnie z XIX wieku. Po 1947 r. świątynię przejął Kościół Rzymsko katolicki i wykorzystywał jako kościół filialny. W latach 1973-74 wymieniając blachę na dachu, zlikwidowano makowice nad sanktuarium i babińcem, oraz ślepą latarnię nad nawą. Z kolei przy okazji remontu w 1982 r. wnętrze nawy i babińca obito boazerią, zmieniono wystrój okien, oszalowano ściany zewnętrzne. Kolejny remont został wymuszony przez pożar, który wybuchł 4 kwietnia 1986 i objął część nawy i prezbiterium. Gdy w 1993 r. oddano do użytku nowy kościół, cerkiew stoi zamknięta, pełniąc funkcję składziku.
W pobliżu cerkwi stoi drewniana dzwonnica pochodząca z XVIII wieku. To dwukondygnacyjna budowla o konstrukcji słupowo - ramowej, zbudowana jest na planie kwadratu, z lekko pochyłymi ścianami. Przykryta jest blaszanym, namiotowym dachem.
Pozdrawiam i zapraszam znowu!






poniedziałek, 21 maja 2018

Święty Graal na Mazurach - Bezławki

Niedaleko od sanktuarium Maryjnego w Świętej Lipce leży wieś Bezławki. Nazwa w archiwach pojawia się po raz pierwszy w 1356 r., w formie Bayselauke, co można przetłumaczyć ze staropruskiego jako pole Baysego.

Pod koniec XIV wieku Krzyżacy wybudowali tu niewielką, murowaną strażnicę - bardziej chronioną przez okoliczne bagna rzeki Dajny, niż mury. Była to siedziba komornictwa, która podlegała prokuratorowi w Rastemborku (Rastenburg, obecnie Kętrzyn). Był to też punkt etapowy w wyprawach krzyżowych na Litwę i Żmudź.

Chyba największą wagę zyskała ona w latach 1402- 1408 r., gdy przebywał tu Bolesław Świdrygiełło. Kim On był? To najmłodszy brat króla polski, Władysława Jagiełły. Pragnąc niezależnej władzy na Litwie, postanowił sprzymierzyć się z Zakonem Krzyżackim. Po klęsce, którą zadał mu Wielki Książę Litewski Witold, zbiegł do Prus, pod skrzydła swoich protektorów. Ci wyznaczyli mu na siedzibę właśnie Bezławki. Goszczony z książęcym przepychem wraz ze swoją świtą na małym zameczku, był jednocześnie na oku - widać Krzyżacy mu nie dowierzali. I w sumie mieli rację. Świdrygiełło pogodził się z braćmi i wrócił do Wilna, gdzie nawet po śmierci Witolda objął tron książęcy.

W XVI wieku zameczek w Bezławkach kompletnie stracił znaczenie militarne i po przebudowie w 1513 r. zaczął pełnić rolę kościoła. Niedługo później przeszedł w ręce protestantów. Dobudowano wtedy kruchtę, zerwano stropy dzielące budynek na kondygnacje. W XVIII wieku dobudowano od zachodu wieżę - dzwonnicę. Aż do końca lat 70 XX wieku budowla pozostawała w rękach wspólnoty ewangelicko- augsburskiej. Po śmierci ostatniego z ewangelików, na początku lat 80 trafił w ręce katolików i został częściowo odnowiony.

Ale co ma do tego wszystkiego Święty Graal? I co to za święty? Według legendy, był to kielich, do którego została zebrana krew wypływająca z przebitego na krzyżu boku Jezusa. (Inna wersja to kielich używany w czasie Ostatniej Wieczerzy). Święty Graal został ponoć odnaleziony przez rycerzy Króla Artura, zaś dzieci ostatniego anglosaskiego króla Harolda II (zabitego przez Normanów w bitwie pod Hastings w 1066 r.) wywiozły go z wyspy.

Droga potomków wiodła do Bizancjum, ale utknęli na Litwie i w taki sposób Świdrygiełło miał wejść w posiadanie świętej relikwii, którą zabrał, uciekając z Wilna do Krzyżaków. Zakon za pomoc i gościnę wystawił tak wysoki rachunek, że musiał oddać ten cenny kielich. Od śmierci haroldowych dzieci nikt nie zdawał sobie sprawy, z prawdziwej wartości tego kielicha. W 1520 r., gdy w okolicach grasowali Tatarzy, drogocenny kielich miał zostać zamurowany w ścianie kościoła. Od tamtego czasu ślad po kielichu zaginął. Co ciekawe, kronikarze potwierdzają, że Świdrygiełło miał dwa kielichy - grecki i angielski!

Zamek- kościół jest tajemniczym miejscem. Wybudowany na planie prostokąta 42 na 51 metrów. Główna część to znajdujący się od północy budynek niegdyś mieszkalny, obecnie kościół. Od wschodu znajdowała się brama, dodatkowo mury były chronione przez narożne, czworoboczne baszty, otwarte od strony dziedzińca. Obecnie wejście, od wschodniej strony na teren zamku, powstało dopiero po przebudowie na kosciół. Po basztach pozostały już tylko kopce na rogach dziedzińca. Zresztą same mury także się pokruszyły. Mimo to, a może właśnie dzięki temu - to naprawdę ciekawe miejsce.
Zapraszam zaś!





piątek, 11 maja 2018

Ślad Wielkiej Wojny - Kaim

Często jest tak, że może i widzimy jakieś miejsce, ale tam nie podchodzimy, bo i po co. Dzięki temu można przegapić wiele naprawdę ciekawych miejsc. 
Jadąc z Wieliczki główną drogą do Krakowa, po prawej stronie, pomiędzy ekranami odgradzającymi osiedla od ulicy, widać samotny obelisk. To pomnik na górze Kaim. Skąd się tam wziął i dlaczego tam stoi?

Od 1850 r., niemalże zaraz po likwidacji Wolnego Miasta Krakowa, Austriacy postanowili stworzyć w Krakowie twierdzę. Rozbudowa fortyfikacji trwała aż do początku I Wojny Światowej. Była to jedna z dwóch twierdz zamykających dostęp do Cesarstwa Austro- Węgierskiego (drugą był Przemyśl). Gdy 6 sierpnia 1914 r. Austria wypowiedziała wojnę Rosji, mało kto spodziewał się, że już wkrótce Kraków stanie się polem bitwy. Po początkowych sukcesach KuK armii (Kaiserische und Konigische - Cesarsko Królewskiej, inaczej CK) Rosjanie 21 września 1914 r. oblegli Przemyśl, a w dniach 16-22 listopada miała miejsce pierwsza bitwa o Kraków. Rosyjskie wojska pod dowództwem Radko Dimitriewa nie potrafiły wykorzystać swojej przewagi liczebnej - obecność wielkiej twierdzy paraliżowała.

Wykorzystując krótki zastój na froncie, gdy Rosjanie szli z Tarnowa w kierunku Wieliczki, Austriacy przerzucili wielkie siły w okolice Limanowej. Dość powiedzieć, że w Krakowie została praktycznie tylko stała obsada fortów, jedna dywizja i dwie brygady Landsturmu (pospolitego ruszenia). Początkiem grudnia ruszyły natarcia - rosyjskie na Kraków i austriackie w kierunku Limanowej. Skoncentrowana na krótkim odcinku załoga twierdzy (na linii od Prokocimia do Swoszowic i Rajska), pod osłoną dział fortecznych uderzyła w gromadzące się w okolicach Bieżanowa wojska rosyjskie, które szykowały się do ataku. Po kilku godzinach zażartych walk udało się odepchnąć napastników za pierwszą linię wzgórz między Krakowem a Wieliczką. O ogromnym wysiłku walczących niech świadczy fakt, że 13 grudnia artyleria forteczna miała amunicji już tylko na dwa dni! Walki toczono raptem 10 km od rynku krakowskiego. CK armia straciła niemalże 30 tysięcy zabitych i rannych, do niewoli wzięto około 17 tysięcy żołnierzy carskich. Wysiłek jednak opłacił się - dzięki obronie Krakowa i operacji limanowskiej, a także późniejszej gorlickiej, twierdza Kraków nie była atakowana już do końca wojny.

Gdy ucichły działa, rozpoczęto wielkie dzieło identyfikacji i pochówku poległych - także tych po stronie wroga. Okazało się, że najbliższe krakowskiemu rynkowi zwłoki żołnierzy rosyjskich spoczywały na wzgórzu Kaim. Postanowiono upamiętnić ten fakt, budując pomnik. 
Pomnik odsłonięto w pierwszą rocznicę wydarzeń - 6 grudnia 1915 r. Ma formę obelisku. Na wschodniej ścianie znajduje się królewska korona węgierska w wieńcu laurowym,

od południa znajduje się herb Habsburgów,

poniżej którego znajduje się tekst w języku niemieckim:
HIER WURDER AM / 6 DEZEMBER 1914 / DIE SOLDATEN DER / RUSS. ARMEE ENDGÜLTIG / ZURÜCK GESCHOSSEN.

Na stronie zachodniej znajduje się austriacka korona cesarska w wieńcu laurowym,

zaś od północy tablica z tekstem po polsku:
TU ODPARTO DNIA / 6 GRUDNIA 1914 / NAJDALEJ NAPRZÓD / ODDZIAŁY ROSYJSKIEJ / ARMII.

Niestety wizyta na wzgórzu Kaim nie jest przyjemna. Sam pomnik - pobazgrany przez jakichś półmózgów. Wokół syf i malaria. Puszki, butelki po piwie, opakowania po zestawach grillowych z hipermarketów i z Biedronki. Śmieci. Wszędzie śmieci. A jakby było mało, wzgórze kupił develper i buduje osiedle domków szeregowych, niemalże pod sam pomnik. Oj, bieda. 
Do poczytania!

piątek, 4 maja 2018

U źródeł - Szczawnik

Szczawnik to kolejna wieś, która kiedyś wchodziła w skład Państwa Muszyńskiego. Obecnie to duża wieś połemkowska, będąca niemalże częścią Muszyny - trzeba się dobrze przypatrzeć, gdzie się pojawia tablica. Wieś słynie z walorów uzdrowiskowych, zwłaszcza z wód mineralnych. 
Wieś została założona w 1352 r., jej pierwszymi mieszkańcami byli najprawdopodobniej Polacy. W 1519 r., na mocy przywileju nadanego przez bp Jana Konarskiego wieś lokowano po raz kolejny, tym razem na prawie wołoskim. Wskazuje to, że nowymi osadnikami byli właśnie Wołosi, czyli ludność przybyła z  terenów północnej Rumunii. 
Pierwsza cerkiew w Szczawniku istniała przed 1624 r. Obecnie istniejąca, pod wezwaniem św. Dymitra została zbudowana w 1841 r., być może z przekształcenia wcześniejszej. 
Jest to cerkiew łemkowska typu północno- zachodniego, orientowana, trójdzielna. Prezbiterium wydłużone, nawa na planie kwadratu, izbicowa wieża obejmuje słupami zachodnią część babińca. Ściany obite gontem, dachy namiotowe, nad prezbiterium z dodatkową kalenicą, kryte blachą, zwieńczone wysmukłymi blaszanymi makowicami z pozornymi latarniami i kutymi krzyżami. 
Wnętrze zdobi polichromia figuralna i ornamentalna, pochodząca z 1937 r. Wykonała ją firma Riznica z Sambora i wzorowana jest na dekoracjach Soboru Włodzimierskiego z Kijowa. Kompletny ikonostas pochodzi z przełomu XVIII i XIX wieku. Starsze ikony ze Szczawnika, z 1631 r. można obejrzeć w Muzeum Okręgowym w Nowym Sączu. Ich twórca, nazywany Mistrzem ikon ze Szczawnika był jednym z najznakomitszych malarzy, działających w Muszynie w XVII wieku. W cerkwi znajduje się ciekawa kolekcja ikon oraz ksiąg liturgicznych.
Jakieś 100 metrów na wschód od cerkwi znajduje się obudowane i zadaszone źródło wody mineralnej. Tutejsza woda to szczawa żelazista, co można poznać po charakterystycznym zapachu i rdzawym kolorze. To właśnie od tej wody pochodzi nazwa wsi - Szczawnik. 

Pozdrawiam i zapraszam!