wtorek, 30 stycznia 2018

Krzywa wieża w mieście Frankenstein

Najsłynniejsza krzywa wieża, to oczywiście ta w Pizie. Tak po prawdzie jest to dzwonnica katedry, zbudowana w stylu romańskim w latach 1174 - 1320. Już wkrótce bo zakończeniu budowy zaczęła się odchylać. Ma 55 metrów i odchylona jest od pionu o około 5 metrów. 
Nie jest to jedyny krzywy budynek w Europie, co więcej, w Polsce mamy też kilka takich, które straciły pion. Można tu wspomnieć chociażby krzywą wieżę w Toruniu, czy też bohaterkę dzisiejszego wpisu - wieżę w Ząbkowicach Śląskich.
Nie ma do końca pewności, kiedy powstała. Prawdopodobnie jest pozostałością przedlokacyjnego zamku, wybudowanego przez książąt świdnickich, a zniszczonego przez Czechów w czasie wojen husyckich. Dowodem na to może być bardzo duża grubość ścian - do 4 m grubości!
Od XIV wieku wieża pełniła funkcję dzwonnicy, przy kościele parafialnym p.w. św. Anny. 24 sierpnia 1598 r., w wyniku ruchów tektonicznych wieża odchyliła się o 1.5 metra. W 1858 r., po wielkim pożarze miasteczka, planowano ją zburzyć, na szczęście skończyło się tylko usunięciem blaszanego hełmu i zabudowie attyki w kształcie jaskółczych ogonów. 
Ale skąd nazwa Frankenstein? Otóż tak Ząbkowice Śląskie nazywały się tak aż do 1945 r. Lokacja miasta nastąpiła około 1280 r. Lokowane na przecięciu szlaków handlowych, zaczęło szybko się rozwijać, stając się także centrum sądowniczym. Pierwotnie należało do książąt świdnickich, ale Bolko II, z powodu braku funduszy oddał je w zastaw Czechom, ostatecznie zostało im sprzedane w 1351 r. Kolejne wieki nie były przychylne dla miasta. Wojny husyckie w XV w., wojna trzydziestoletnia w XVII w., wspomniany już pożar z 1858 r. i wiele innych smutnych wydarzeń odciskało swoje piętno na miasteczku. Wreszcie, w 1945 r. miasteczko Frankenstein trafiło w granice Polski, dotychczasowi mieszkańcy zostali wysiedleni, na ich miejsce przybyli osadnicy polscy. 7 maja 1946 r. oficjalnie otrzymało nową nazwę: Ząbkowice Śląskie.
A powyżej pamiątka smutnej rzeczywistości początku lat 20 XX wieku w Niemczech. Ogromna inflacja spowodowała, że regularne pieniądze stały się bezwartościowe. Aby obsługiwać płatności, emitowano tzw. "notgeld" - pieniądz potrzeby. Urząd miasta gwarantował właścicielowi takiego banknotu wypłatę odpowiedniej kwoty. Na zdjęciu powyżej - 20 miliardów marek. Notgeld pochodzi właśnie z Frankenstein. 
Miłośnikom książek i filmów grozy nazwa Frankenstein powinna być bliska. Naukowiec - filozof Wiktor Frankenstein postanawia stworzyć istotę żywą, a nawet idealnego człowieka. Niestety, w wyniku eksperymentu powstaje monstrum - inteligentne i wykazujące ludzkie odruchy, ale z powodu wyglądu odrzucone. Stwór w imię zemsty w końcu doprowadza do śmierci swego twórcy. Tyle w oryginale "Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz", autorstwa Mary Shelley. Późniejsze ekranizacje sprowadzają to dzieło do rangi zwykłego straszydełka, pomijając rozważania o moralności i odrzuceniu. 
Wedle legendy, autorka Frankensteina nazwisko naukowca wzięła właśnie od miasta Frankenstein - dlaczego? Tu trzeba nam cofnąć się do 1606 r., gdy w miejscowości wybuchła zaraza - dżuma zdziesiątkowała mieszańców. W ciągu kilku miesięcy zmarła 1/3 mieszkańców. Po wygaśnięciu choroby, zaczęto szukać winnych. Ktoś skojarzył wybuch choroby z pracą miejscowych grabarzy. Aresztowano osiem osób, w tym dwie kobiety. Rewizja w mieszkaniu jednego z podejrzanych ujawniła wiele pojemników z trującym proszkiem. Na torturach, oskarżeni przyznali się, że proszek robili z ciał zmarłych. Proszek ten rozsypywali w różnych miejscach, smarowali nim klamki i kołatki. Korzystając z epidemii, okradali zmarłych. 
W wyniku procesu oskarżonych skazano na okaleczenie i spalenie żywcem. W sumie karę śmierci otrzymało 17 osób - grabarze i wskazani przez nich wspólnicy. 
Czy oskarżenia były rzeczowe? Wiadomo, że zeznania z tortur nie zawsze są prawdziwe. Torturowany przyzna się do wszystkiego, byle tylko nie cierpieć. Stąd niektóre zeznania, takie jak o kanibalizmie, czy podobne, mogły być wymuszone. Ale historia z proszkiem - to naprawdę mogło wywołać epidemię. 
Skąd Mary Shelley, żyjąca w XIX w. mogła znać tą historię? Otóż ta historia, jak i wiele im podobnych, opowiadano sobie jako historie z dreszczykiem. Podobnie przecież jest i dzisiaj. 

Czy ta historia miała jakiś wpływ na autorkę, tego już nie wiemy. Na pewno jednak, w ostatni weekend sierpnia odbywa się "Weekend z Frankensteinem" - impreza nawiązująca do klimatów grozy. Kto chce - niech jedzie!
A ja zapraszam do poczytania wkrótce!

czwartek, 11 stycznia 2018

Przeprowadzka, która nie wyszła - Lutowiska i Dwernik

Jak już jedziesz z Ustrzyk Dolnych w centrum Bieszczad, to tak w połowie drogi, zobaczysz tuż za tablicą z nazwą miejscowości "Lutowiska" znak - Punkt widokowy. Naprawdę warto tam się zatrzymać, dla samej panoramy Bieszczad. Prawdopodobnie to najpełniejsza panorama tych gór. Dodatkowo, jest to park czystego nieba - jedno z tych miejsc, w  którym nocą smog świetlny nie zasłania gwiazd. Gdy już obejrzysz panoramę, poniżej punktu zobaczysz stosunkowo niewielką miejscowość.
Cerkiew w Lutowiskach - zdjęcie z fotopolska.pl
Historia osady zaczyna się w X w. Lokacja na prawie wołoskim miała miejsce w 1580 r. Przez wieki nazwa miejscowości zmieniała swoje brzmienie, od Letowyszcza, przez Letowiszcze, Litowiska, Litowisko. W XVIII w., na cześć jednego z właścicieli zmieniono nazwę na Urbanice, jednak ta nazwa, podobnie jak nazwa z lat 1944-51 - Szewczenko, nie utrzymała się. Obecna nazwa pojawia się dopiero w 1828 r. Sama nazwa pochodzi od ukraińskiego słowa oznaczającego miejsce wypędu i wypasu bydła w lesie.
W 1846 r. Lutowiska były miejscem zbiórki jednej z grup powstańców, którzy chcieli wziąć udział w Powstaniu, później nazwanym krakowskim. Gdy w 1848 r. zlikwidowano pańszczyznę, upadły lokalne majątki, ziemia uległa rozdrobnieniu. Licytowane majątki przejmowali drobni przedsiębiorcy, zakładając tartaki. W 1863 r. w dworze hrabiny Aleksandry Krasickiej z d. Konarskiej ukrywali się powstańcy styczniowi. 
W 1898 r. we wsi zbudowano trzecią już cerkiew, pod wezwaniem św. Michała - to ta ze zdjęcia powyżej. Piękną świątynię, w stylu huculskim (inaczej ukraińskim narodowym), konsekrowano w 1903 r., nadając dwa odpusty - w uroczystość Przenajświętszej Eucharystii (Boże Ciało), oraz w dzień Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Co ciekawe, wcześniejszą cerkiew, która spłonęła, użytkowały równocześnie wspólnoty: grekokatolicka i rzymskokatolicka. Jednak stosunki między wyznaniami popsuły się do tego stopnia, że do nowej cerkwi Lachów (Polaków - rzymskokatolików) już nie wpuszczono. Wspólnota rzymskokatolicka podjęła inicjatywę budowy kościoła oraz ustanowienia parafii jednak bp przemyski (obecnie święty) Józef Sebastian Pelczar zgodził się tylko na ekspozyturę parafii, podległą pobliskiej Polanie. 
Poproszono grekokatolików o odsprzedanie tymczasowej kaplicy, z której korzystano w czasie budowy cerkwi, ci jednak nie zgodzili się. Katolików poratowali miejscowi Żydzi, oddając, najczęściej bezpłatnie, drewno na budowę kaplicy. 

Wielkie zasługi w budowie świątyni miał ks. Michał Huciński, mianowany administratorem ekspozytury. Odkupił, po bardzo korzystnej cenie ziemię pod budowę kościoła od żydowskiej rodziny Randów. Gdy zbiórka funduszy wśród mieszkańców nie przyniosła potrzebnych funduszy, kwestował po parafiach w całej Galicji, oraz pisał prośby o pomoc. Na jedną z takich próśb odpowiedział nawet król Wielkiej Brytanii, Edward VII. Budowę rozpoczęto w 1911 r. wg. projektu Stanisława Majerskiego z Przemyśla oraz Ludwika Baldwina- Ramułta z Dwernika. Budowla powstawała w modnym wówczas stylu neogotyckim. 

W 1915 r., w 30 stopniowym mrozie, Austriacy pokonali pod Lutowiskami rosyjską kawalerię. Miasteczko zostało spalone, część mieszkańców Rosjanie wymordowali, a część wywieźli na Sybir, jako karę za sprzyjanie Austriakom. 
W latach 1918-19 miejscowość była zajęta przez wojska ukraińskie. Po ich wycofaniu się, weszło Wojsko Polskie. W 1919 r., z racji zniszczeń utraciła prawa miejskie, jednak pozostała centrum handlowo- administracyjnym. 
W 1923 r. udało się ukończyć budowę kościoła, który w czasie przejścia frontu został częściowo uszkodzony. Konsekrował go bp Karol Józef Fisher. Świątynia otrzymała wezwanie św. Stanisława.
W 1936 r. zmarł inicjator i pomysłodawca budowy kościoła, ks. Huciński i został pochowany przy świątyni.
W przededniu II Wojny Światowej w Lutowiskach znajdowały się aż cztery świątynie: kościół katolicki, cerkiew grekokatolicka, oraz dwie synagogi żydowskie. 
W latach 1939 -41 wieś została zajęta przez ZSRR. Znacjonalizowano co się dało, w tym pierwszą spalinową elektrownię bieszczadzką, założoną przez Janusza Ziółkowskiego. Wkroczenie wojsk niemieckich w 1941 r. przyniosło zagładę. W 1942 r. do Lutowisk przybyło dwóch gestapowców, którzy z pomocą Ukraińskiej Policji Pomocniczej zamordowali około 650 miejscowych Żydów i Polaków oraz 30 Romów. Spalono wtedy synagogi, domy zamordowanych Żydów i drewnianą zabudowę rynku. Rok później zamordowano kolejnych mieszkańców wsi. W lipcu 1944 r. wycofujący się Niemcy wywieźli co i kogo się działo. Cztery dni po wycofaniu Niemców wieś napadła bojówka UPA, mordując pozostałych Polaków. 
W 1944 r. wieś stała się częścią ZSRR. Zmieniono nazwę na Szewczenko. Kościół zamknięto i zniszczono jego wyposażenie, nawet wykopano i rozrzucono szczątki budowniczego. Powtórnego pochówku dokonał przypadkowy Polak, który to widział.
Cerkiew w Lutowiskach, widokówka, fotopolska.pl
Cerkiew odebrano grekokatolikom, którzy stali się wyznaniem nielegalnym i przekazano prawosławnym. Prawdopodobnie wtedy zakopano dzwony, które udało się odnaleźć dopiero w 1999 r. 
Rok 1951 r. przyniósł wymianę granic - ponad 1000 dotychczasowych mieszkańców zostało wywiezione do Dudczan nad Dnieprem - chyba po jednym kilometrze za mieszkańca. Na ich miejsce przybyli osadnicy z rejonu Sokala, których upamiętnia tablica wmurowana w 50 rocznicę w ścianę kościoła.
W latach 1951-63, aż do ukończenia remontu kościoła, katolicy korzystali z cerkwi. Po odbudowie kościoła, cerkiew zaczęła niszczeć. Jeszcze w 1969 r. wewnątrz znajdował się ołtarz z wizerunkiem św. Michała oraz część ikonostasu. W 1970 r. postanowiono w cerkwi urządzić Muzeum Regionalne, ale okazało się, że nie ma na to funduszy. W 1979 r. mocno zniszczoną cerkiew przekazano miejscowej parafii rzymskokatolickiej. Rok później rozebrano ją, planując przeniesienie do Dwernika. Okazało się, że belki zrębu w niektórych miejscach są tak zniszczone, że nie ma możliwości odbudowy jej na nowym miejscu. Korzystając ze zdrowego materiału zbudowano kościół św. Michała Archanioła i Matki Bożej Archaniołów. 



Nad drzwiami do kościoła przybito tablicę z datą budowy cerkwi w Lutowiskach:
 Niestety, jak widać na zdjęciach, nie dało się odbudować świątyni w jej pierwotnym kształcie, dlatego też trudno uznać przeprowadzkę za udaną. Na pierwotnym miejscu można zobaczyć miniaturę cerkwi.
Miniatura w Lutowiskach - wikipedia.pl

I tak z niegdyś całkiem sporej wsi, w której znajdowały się cztery świątynie, została mała wieś z jednym kościołem. 

Zapraszam znów!