wtorek, 31 maja 2016

Zagubieni w zieleni - Molenna Staroobrzędowców w Wodziłkach

Najbardziej zielona kraina w Polsce? Chyba Podlasie. Jeszcze część północna, tam, gdzie łączy się z Mazurami. Zielono, mało ludzi, a pełne ciekawych miejsc. Do niektórych z nich, nie da się dotrzeć dla nas tak normalnym asfaltem. Są tam takie miejsca, gdzie zwykłe drogi nie docierają. 
Jednym z takich miejsc są Wodziłki. Malutka wioseczka w powiecie suwalskim, w gminie Jeleniewo, w dolinie rzeczki Szeszupy. Jest to też siedziba jednej z czterech parafii Wschodniego Kościoła Staroobrzędowego w Polsce. 


Kim są Staroobrzędowcy?
Wszystko zaczęło się w połowie XVII wieku, gdy patriarcha moskiewski Nikon stwierdził, że wiara prawosławna odeszła od bizantyjskich korzeni. Istniały nadużycia, w tym błędy w Mszałach, spowodowane przez niedouczonych mnichów, którzy kopiowali księgi. Wydano nowe tłumaczenia, wycofując stare księgi. Wprowadzono nowe sformułowanie Wyznania Wiary, dostosowane do bizantyjskiego. Zmieniono sposób robienia znaku krzyża - zamiast dwoma palcami (na znak Boskiej i ludzkiej natury człowieka) nakazano robić znak trzema palcami (jako Trójca Święta).
 Pojawiły się jednak wątpliwości niektórych duchownych - skoro były błędy, skoro zakazuje się starych obrzędów, to czy dotychczasowe Msze Święte, sakramenty, były udzielone ważnie? Czy kanonizacje świętych, dokonane według starych tekstów są prawdziwe? 

Na synodzie w 1653 roku potępiono Staroobrzędowców, nazywając ich raskolnicy - rozłamowcy. Głównym centrum, duchową stolicą stał się klasztor na Sołówkach. Car Aleksy I zaangażował wielkie siły do walki ze Staroobrzędowcami - palono całe wsie, karano chłostą, a nawet śmiercią. 
Gdy udało się pochwycić przywódców ruchu, wyrwano im języki i wysłano do klasztoru Pustozierskiego, gdzie musieli zamieszkać we własnoręcznie wykopanych ziemiankach. Odbierając im głos, nie odebrano im woli oporu - rozsyłane Pisma, stawały się wsparciem dla trwających w oporze. Aby ich uciszyć, spalono ich na stosie. Jednak nawet to nie zgasiło woli walki ze strony wiernych. 

 Największy problem powstał, gdy zmarł ostatni z kapłanów, wyświęconych jeszcze przed reformą Nikona. Okazało się, że nikt nie może ważnie odprawiać liturgii. Próbowano rozwiązać ten problem na różne sposoby, ale najbardziej radykalny odłam staroobrzędowców to bezpopowcy. Nie mają kapłanów, więc wybiera się jednego mężczyznę, który prowadzi modlitwy w świątyni, która nazywa się molenna. 
Skąd w Wodziłkach Staroobrzędowcy? Z ucieczki - gdy w Rosji trwały prześladowania, wielu uciekało do sąsiednich krajów, szukając bezpieczeństwa. Wielu z nich, osiedlało się w Rzeczpospolitej - cieszyli się tu wolnością wyznania, a nawet byli wspierani przez magnaterię, ponieważ osiedlali się na terenach opustoszałych, z dala od dotychczasowych siedlisk ludzkich.

Molenna w Wodziłkach powstała w 1921 roku. Jest to budowla drewniana, o konstrukcji zrębowej, główna część na planie prostokąta, tworzy jedną salę, przykrytą blaszanym dachem dwuspadowym. Do nawy dobudowano w 1928 r. trzypiętrową wieżę, krytą wielobocznym blaszanym hełmem, zwieńczonym kulą z ośmioramiennym krzyżem.  
Obecnie w Wodziłkach mieszka jakieś 10 rodzin staroobrzędowców, dlatego liturgia nie jest sprawowana zbyt często. Poniżej można zobaczyć wykaz na zeszły rok.
Pozdrawiam i zapraszam znów :)

niedziela, 22 maja 2016

Najstarszy meczet w Polsce - Kruszyniany

Czy nie jest zaskakującym fakt, że najstarszy meczet w Polsce powstał przed 1717 rokiem? Skąd tak w ogóle muzułmanie w Polsce tak dawno temu? 
Tatarzy osiedlali się na terenach Wielkiego Księstwa Litewskiego już w XIV wieku. Byli to często uchodźcy ze Złotej Ordy i z Krymu. Zobowiązani do służby wojskowej, Tatarzy walczyli po stronie polskiej w czasie wojen z Krzyżakami. Wraz ze starszyzną przenosili się też biedniejsi, zajmujący się rolnictwem lub mieszkający w miastach. W XVI wieku, na terenach Rzeczpospolitej mieszkało około 4 tysiące Tatarów. 
Wieś Kruszyniany została nadana przez króla Jana III Sobieskiego Tatarom, którzy wzięli udział w wojnie przeciwko Turcji, po stronie Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Społeczność Tatarska wybudowała meczet, wspomniany w dokumentach w 1717 roku. Na przełomie XVIII i XIX wieku powstał obecnie istniejący meczet.
 W 1846 roku przeszedł remont, którego data została zapisana na kamieniu w fundamencie wejścia dla kobiet. Otóż trzeba wiedzieć, że do meczetu kobiety i mężczyźni wchodzą osobno. Kobiety, stoją z tyłu, na powyższym zdjęciu widać wejście dla nich. Część przednia, do której wchodzi się z boku, jest tylko dla mężczyzn i to w tej części odbywa się główna część modlitwy. To tam znajdują się najważniejsze miejsca w meczecie, tam stoi imam podczas nabożeństwa.
A tu na powyższym zdjęciu widać wejście dla mężczyzn. 
Meczet w Kruszynianach wygląd jak zwykły wiejski kościół. Przewodnik twierdził, że było to spowodowane tym, że miejscowi muzułmanie zamówili budowę meczetu u mieszkających po sąsiedzku majstrów. Ci zapytali: Ale co to jest meczet? Gdy usłyszeli: Nasza świątynia, to wybudowali tak jak umieli - jak kościół, na planie prostokąta, z dwiema wieżami na froncie. Całość pomalowana jest na kolor zielony - kolor islamu.
 Wnętrze przedzielone jest drewnianym przepierzeniem, w którym wykonano otwór, zasłonięty białą firaną.
Wnętrze udekorowane jest dywanami na podłogach i muhirami - ozdobnymi cytatami z Koranu rozwieszonymi na ścianie. 


Modlitwa odbywa się w części dla mężczyzn, gdzie znajduje się minbar (kazalnica) z której imam wygłasza mowę. Na zdjęciu poniżej widać właśnie minbar oraz przewodnika.

W czasie modlitwy, która odbywa się w języku arabskim, wierni zwracają się w kierunku Mekki - świętego miasta Islamu. Kierunek do Mekki wskazuje mihrab - wnęka w ścianie, skierowana we właściwe miejsce. Na zdjęciu poniżej można zobaczyć, jak to wygląda.
I jeszcze jedno zdjęcie z zewnątrz:
Do poczytania :)

Nie ma jak na uboczu - Ustianowa Górna

Są takie miejsca, o których wiesz, czytasz, ale jak co do czego, to okazuje się, że się tam nie zatrzymujesz - gorzej, nawet nie zauważasz, jak już mijasz. Ustianowa to wioska już prawie w Bieszczadach, częściowo przy głównej drodze od Leska do Ustrzyk Dolnych. Zasłynęła już przed wojną, jako szybowsko - nawet mieścił się tam przystanek kolejowy o nazwie Obóz Szybowców
Przy bocznej drodze, prowadzącej do kombinatu drzewnego, naprzeciw zamkniętego ośrodka wczasowego, stoi drewniany kościół p.w. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, dawna cerkiew greckokatolicka p.w. św. Paraskewy. 

Cerkiew wzniesiono w 1792 r., gdzieś  w XIX wieku przeszła remont. Jak wszystkie okoliczne wsie, tak też Ustianowa po wojnie została wysiedlona. Cerkiew była zamknięta aż do 1971 roku. Mimo tego, że mieszkańcy od lat 50 starali się o adaptację cerkwi na kościół. Administracja państwowa nie zgadzała się ani na sprawowanie nabożeństw, ani na katechizację. Miejscowi wzięli się na sposób. Obok cerkwi stała kaplica grobowa dziedziców Ustianowej, rodziny Szemelowskich, zbezczeszczona i zdewastowana (kości zmarłych wyrzucono z trumien i porozrzucano po kaplicy). Spadkobierczyni rodziny, Jadwiga Dunin przekazała kaplicę mieszkańcom i od 1963 r. odprawiano tam Msze Święte. 


Gdy zwrócono się do do władz o legalizację miejsca kultu, okazało się, ze wszystkie takie miejsca na terenach zwróconych przez ZSRR należą do skarbu państwa i wcześniejsi właściciele nie mają nic do gadania. Mimo szykan, mieszkańcy wywalczyli sobie w 1971 r. prawo sprawowania kultu w zdewastowanej już wówczas cerkwi. W latach 1973-74 przeprowadzono gruntowny remont świątyni. 
Świątynia jest orientowana, konstrukcji zrębowej, trójdzielna. Ściany są obite gontem. Prezbiterium na planie kwadratu, z dwiema zakrystiami. Nawa szersza, od zachodu kwadratowy babiniec i niska, dwukondygnacyjna wieża, z przedsionkiem w przyziemiu. Sama wieża została prawdopodobnie dobudowana w 1906 r. Dachy o osobnych kalenicach nad nawą wieżyczka, nad prezbiterium makowniczka. 
Wewnątrz świątyni strop płaski. Dawne wyposażenie zostało wywiezione w latach 50 - fragment ikonostasu można obejrzeć w Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. W świątyni znajduje się rokokowy ołtarz z XVIII wieku, przeniesiony z kościoła w Hoczwi. W centrum znajduje się kopia obrazu Matki Bożej Sokalskiej, przywieziona przez przesiedleńców.
  No tak się złożyło, że dotarłem do Ustianowej już w porze wieczornej Mszy Świętej, stąd też ludzie i ksiądz przy ołtarzu. Zrobiłem dwa zdjęcia z przedsionka i uciekłem. 
A tak na zakończenie - wnętrze kaplicy grobowej - całoroczny grób Pański:
Do poczytania :)

Czasem warto zwolnić, a nawet się zatrzymać - Stefkowa

Nie wiem, jak u innych, ale ja mam coś takiego - jak tylko wyskoczę z zakorkowanego miasta, to jakoś tak instynktownie zaczyna się deptać gaz. A jeśli jeszcze minęło się galicyjskie trzy zakorkowane miasteczka (Sanok, Zagórz, Lesko) to już całkiem. Zwłaszcza, że najczęściej to już niedaleko do celu podróży, ale jeszcze po drodze jedno miasteczko (Ustrzyki Dolne). Co gorsza, najczęściej człowiek wtedy nie zauważa tego, co po drodze, nie mówiąc już o zatrzymaniu się. Tak właśnie jest z cerkwią w Stefkowej. Stoi przy głównej drodze, nie jestem w stanie powiedzieć, ile razy już ją wcześniej mijałem. Ot, jadąc w stronę Ustrzyk Dolnych, mniej więcej w połowie drogi od Leska, po lewej stronie nad drogą stoi sobie drewniany kościół, wcześniej cerkiew. 
 

Cerkiew wzniesiono w latach 1836- 40, prawdopodobnie z fundacji Andrzeja Górskiego i niejakiego Laskowskiego. Pierwotnie nosiła wezwanie św. Paraskewy Męczennicy. Po wysiedleniu ludności ukraińskiej, która była greckokatolicka, świątynię przejęła parafia rzymskokatolicka w Olszanicy. Nowym wezwaniem jest Niepokalane Poczęcie NMP. 
 Budowla jest orientowana, konstrukcji zrębowej, ściany są kryte gontem. Bryła jest trójdzielna, prezbiterium na planie zbliżonym do kwadratu, nawa prostokątna, podobnie jak babiniec. Do babińca dobudowano od zachodu w 1906 r. dwupiętrową wieżę, o konstrukcji słupowej. Dach trójkalenicowy, nad nawą wieżyczka na sygnaturkę. 
Wewnątrz stropy płaskie, ściany nawy i stropy pokryte są polichromią ze scenami Nowego Testamentu. Wewnątrz ciekawy ołtarz z baldachimem, przy ścianach fragmenty ikonostasu. Po prawej stronie fragmenty ołtarza cerkiewnego z 1797 r. z ikoną Matki Bożej Pokrow, z wyobrażeniem fundatorów i różnych stanów. 
Po południowej stronie świątyni malutka dzwonnica z 1906 r. w konstrukcji słupowej, obita deskami. 
Przy cerkwi znajduje się kilka nagrobków, właściwy cmentarz mieści się 150 metrów wyżej.
 Z cmentarzem, znajdującym się na pagórku, wiąże się miejscowa legenda. Otóż w czasie jednego z licznych niegdyś najazdów tatarskich, w Stefkowej zmarł jeden z murzów, ichniejszych książąt. Tatarzy, by uczcić swojego wodza, przynosili ziemię z różnych stron w swoich czapkach. W nawiązaniu do tej legendy, wzniesienie na cmentarzu nazywa się kopcem tatarskim. 
A tak wygląda kościół z wysokości kopca:
Do poczytania :)

sobota, 7 maja 2016

Ale człowiek jest ślepy - Wielkie Oczy

Czasami człowiek jedyne co może stwierdzić, że po prostu jest ślepy. Zwłaszcza wtedy, gdy wpada się do jakiejś miejscowości pierwszy raz w życiu, wiedząc, co warto tam zobaczyć. 
Miejscowość nazywa się Wielkie Oczy. Leży w województwie podkarpackim, w powiecie lubaczowskim.Powstała w XIV wieku, od króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego otrzymała prawa miejskie. Szału nie było - końcem XIX wieku mieszkało tu około 2000 ludzi - Polaków, Rusinów i Żydów. Katolicy gromadzili się w kościele Niepokalanego Poczęcia NMP, obecnie słynnego z cudownego wizerunku Matki Bożej, koronowanego przez Jana Pawła II w Krośnie w 1997 roku. Żydzi mieli synagogę, a grekokatoliccy Rusini cerkiew p.w. św. Mikołaja. Dwie ostatnie budowle stoją przy ryneczku w centrum dawnego miasteczka. W 1915 roku przez miasteczko przetoczył się front walk wojsk rosyjskich i austro- węgierskich. Miejscowość się tak wyludniła, że w 1935 r. straciła prawa miejskie. Do dziś jest wsią, siedzibą gminy. Jej nazwa pochodzi od podobno od dwóch jeziorek, wyglądających jak oczy.
Ale do rzeczy. Jednym z trzech obiektów zabytkowych na terenie wsi jest dawna cerkiew greckokatolicka p.w. św. Mikołaja Cudotwórcy, obecnie opuszczona. 
Ciekawa jest konstrukcja świątyni. Jest to jedyna cerkiew w tej części kraju o konstrukcji szachulcowej. Ten typ konstrukcji był popularny raczej na terenach niemieckich. Polega ona na postawieniu z drewna szkieletu budowli, który następnie wypełniano cegłami i gliną. W Wielkich Oczach szkielet usztywniony jest poprzecznymi ryglami opasującymi cerkiew u podstawy okiem oraz na wysokości oczepu. Konstrukcja ta jest jeszcze z zewnątrz częściowo otynkowana, do poziomu dachu. Powyżej, podstawa bębna kopuły, sam tambur i kopuła są konstrukcji szkieletowej, kryte deskami. 

Cerkiew jest orientowana, trójdzielna, o kwadratowej nawie głównej. Od zachodu babiniec równy szerokością nawie, od wschodu sanktuarium, zakryte trójbocznie, z przylegającymi do niego pastoforiami. Nad nawą znajduje się ośmiopołaciowa spłaszczona kopuła, zwieńczona ażurową pozorną latarnią. Dachy kryte blachą. W szczytach nad babińcem, sanktuarium i kruchtą baniaste cebulki. Wewnątrz nie zachowało się wyposażenie.   
Świątynia powstała w 1925 r. pod kierunkiem miejscowego cieśli Eustachego Serdyńskiego. Projekt wykonał znany lwowski architekt Jan Sas- Zubrzycki. W 1937 r. cerkiew przeszła pierwszy remont, w czasie którego powiększono cerkiew i wzmocniono ściany. Od 1947 r. opuszczona, pełniła okresowo funkcje magazynu GS, w którym przechowywano wapno i cement. Do zeszłego roku opuszczona cerkiew coraz bardziej niszczała, będąc już w opłakanym stanie. Wreszcie udało się rozpocząć remont, dzięki któremu świątynia odzyska swój dawny blask. 
Pozdrawiam i zapraszam zaś :)

wtorek, 3 maja 2016

Cerkiew nad drogą - Hoszów

Jest taka droga - legenda. Nazywa się Wielka Obwodnica Bieszczadzka. Nie, to nie jest rodzaj autostrady, czy drogi szybkiego ruchu. Wielka, bo kawał drogi od Leska, przez Baligród, Cisną, Wetlinę, Ustrzyki Górne aż do Ustrzyk Dolnych, jedyne 147 km. Tuż przed Ustrzykami Dolnymi, jakieś 5 km wcześniej, znajduje się wieś o nazwie Hoszów. 
Śpiesząc się do Ustrzyk (do cywilizacji :) ), najczęściej się nie zauważa cerkwi stojącej na pagórku nad drogą. To dawna cerkiew greckokatolicka p.w. św. Mikołaja. Od drogi do świątyni trzeba wspinać się po długich schodach.
 Budowę cerkwi w Hoszowie rozpoczęto tuż przed wybuchem wojny. Budowali ją razem w zgodzie mieszkańcy wyznania greckokatolickiego i rzymskokatolickiego. Zgodnie z lokalną tradycją, do budowy świątyni wykorzystano materiał pochodzący z rozbiórki wcześniejszej, XVIII wiecznej świątyni. Budowę przerwał wybuch wojny. Podobno w czasie okupacji niemieckiej, powstająca świątynia została zamieniona w skład amunicji, której eksplozja mocno nadwyrężyła konstrukcję. 
Według ustnych przekazów, świątynię dokończono w 1948 r., gdy Hoszów i jego okolice należały do ZSRR. W każdym bądź razie, w 1945 r., gdy ostatni miejscowi opuszczali wieś, była w fazie budowy, ale gdy w 1951 r. na te tereny przybyli polscy przesiedleńcy, cerkiew była gotowa. Przez pewien czas wykorzystywano ją jako owczarnię, miejscowi mieszkańcy musieli na Msze chodzić do Jasienia (ponad 6 km). 
W 1970 r. cerkiew objęli księża Michalici z Jasienia, od tamtego czasu jest to kościół filialny p.w. bł. Bronisławy. 
Budowla orientowana, trójdzielna, o konstrukcji zrębowej, oszalowana łącznie wystającymi na węgłach belkami zrębu. W bryle cerkwi widać wpływy huculskie - cała budowla jest w ukraińskim stylu narodowym, na planie krzyża greckiego, z centralnie posadowioną kopułą na ośmiobocznym tamburze. Prezbiterium zamknięte trójbocznie, z dwiema zakrystiami. W szczycie od strony zachodniej obraz bł. Bronisławy.

Niestety wnętrze nie zachowało się.
Wedle tradycji w tym malowniczym miejscu znajdował się niegdyś zamek, o którym mowa w zanotowanym przez Wincentego Pola przekazie w 1836 r. Ponad stu letni mieszkaniec sąsiedniego Rabego, pamiętający z dzieciństwa historie o najeździe tatarskim na te tereny - prawdopodobnie w 1672 r. 
"Zamku w Hoszowie nie dobyli Tatary i dopiero za konfederacji zgorzał, ale z Hoszowa i Rabego tylko trzy chyże zostały. Na popiół wszystko spalili i zjedli.
Pozdrawiam, :)