środa, 23 listopada 2016

Całodobowa - Bieliczna

Kiedy wędruje się po Beskidzie Niskim można doświadczyć tego, co znaczy określenie "miejsce na końcu świata". Im dalej ucieka się od miejsc zamieszkanych dziś od ludzi, tym bardziej trafia się w świat zapomniany, "zapomniany przez ludzi, nie Boga". 
Regularnie w opisach miejscowości, pojawia się określenia "akcja Wisła". Dla wielu ludzi kiedyś mieszkających w Beskidzie czy Bieszczadach akcja Wisła była końcem świata. Końcem ich życia na ojcowiźnie, którą pod przymusem trzeba było porzucić. Porzucić pod groźbą śmierci, wyjeżdżając nie raz patrzeć na płonące domy. 
Jedną z takich wiosek, które nie przetrwały 1947 r. jest Bieliczna. Jej historia sięga 1595 r., gdy na mocy przywileju kard. Jerzego Radziwiłła lokował ją Jan Izbiański. Przed II Wojną Światową znajdowało się tu 34 domy i dwie cerkwie - greckokatolicka i prawosławna. 

Greckokatolicka powstała około 1796 r. i jest przykładem unifikacji budownictwa sakralnego na terenach ówczesnego Cesarstwa Austriackiego. Jest to jedna z nielicznych cerkwi murowanych w tej części Beskidu Niskiego. Prosta konstrukcja dwuczęściowa, sanktuarium zamknięte półkoliście, piętro wieży wykonane z drewna. Dach kryty gontem, nad nawą sygnaturka.
Całość wykonana z kamienia, otynkowana na biało. Wewnątrz stosunkowo pusto - brak ikonostasu, za to prosty ołtarz, obraz z patronem cerkwi, św. Michałem. 



Ta druga cerkiew (prawosławna) powstała w wyniku akcji przechodzenia ludności greckokatolickiej na prawosławie w 1928 r. Wtedy to wiele wiosek, dotychczas greckokatolickich, pod wpływem propagandy i lokalnych konfliktów przeszło na prawosławie. Nie mogli więc korzystać z dotychczasowych świątyń, które pozostawały w rękach duchownych greckokatolickich, budowali więc "czasownie" - tymczasowe cerkwie. Chyba jedyną, która przetrwała wysiedlenia, jest ta w Kwiatoniu. Wszystkie inne, w tym ta w Bielicznej, zostały zniszczone.



Cerkiew greckokatolicka stała opuszczona, niszczejąc. Przekazana parafii rzymskokatolickiej doczekała szczęśliwie dobrej duszy - ks. Mieczysława Czekaja, z którego inicjatywy wyremontowano malutką świątynię. Dziś, wraz z cmentarzem, jest jedynym śladem, że kiedyś mieszkali tu ludzie. Co ciekawe, jest to jedyna cerkiew w Polsce, która jest otwarta całą dobę.

Nie jest ona w jakikolwiek sposób pilnowana - dbają o nią turyści, którzy tu trafią. 
A wbrew pozorom, nie jest łatwo Bieliczną znaleźć. Na niektórych mapach jej nie ma. Na innych, nawet na mapach Google, jest napis Bieliczna, ale nie ma zaznaczonej drogi. Żeby tam dotrzeć, trzeba wiedzieć, gdzie zjechać z dróg asfaltowych, umieć kilkakrotnie przekroczyć strumień, bo mostów tam nie ma.  A jak się człowiek nie rozgląda, to minie malutką drewnianą świątynię stojącą po lewej stronie pomiędzy drzewami.  
Skąd się dowiedziałem o Bielicznej - z pewnego opowiadania s-f. Andrzej Pilipiuk w zbiorze swoich opowiadań "Litr Ciekłego Ołowiu" umieścił tekst "Czuchajster", w którym Bieliczna, jedna z piwnic pozostałych po zburzonych domów i pewna szopa grają jedną z głównych ról. Zresztą z czystym sercem polecam :) 
A Bieliczna... Jest wspaniała. Zwłaszcza na wiosnę, gdy człowiek siada na murku obok cerkwi, cisza, spokój, jedyne, co gra to owady i ptaki wokół. Raj dla samotnika :)
Bieliczna, to "koniec świata". Kawałek dalej to już granica - a dalej to Słowacja. To "koniec świata" bo tam kończy się droga - nawet ta gruntowa.
Zapraszam zaś :)

środa, 2 listopada 2016

Ślady Wielkiej Wojny

Za życia skłóceni, śmiercią pogodzeni,
Razem złożyli tu kości.
Gdyż nie to ważne, kim byli, co dotychczas znaczyli,
Lecz, że dochowali wierności.

Dziś będzie trochę zaduszkowo - historycznie. 28 lipca 1914 r. wybuchła I Wojna Światowa. Przez ówczesnych nazwana Wielką Wojną - wielką, bo po raz pierwszy działania wojenne toczyły się nie tylko na jednym kontynencie, ale aż na czterech - w Europie, Afryce, Azji i Oceanii. Do tego walki na morzu i w powietrzu.
Ponieważ nasze ziemie leżą na Autostradzie Narodów - najwygodniejsza nizina na drodze wschód - zachód, to oczywiście działania wojenne miały także miejsce na naszych terenach. Dla nas, w południowej Polsce, najważniejsze są działania na froncie galicyjskim. 
Początek wojny to ofensywa Austro-Węgierska (KuK), która po początkowych sukcesach została przez Rosjan zatrzymana. Kontrofensywa Rosyjska doprowadziła do wycofania się wojsk Austro-węgierskich aż na linię Dunajca, pozostawienie głęboko na terenach zajętych przez wroga twierdzy Przemyśl i ataki na twierdzę Kraków. Dopiero operacja Limanowska, doprowadziła do zatrzymania wojsk carskich. Od końca listopada 1914 r. do 2 maja 1915 r. toczyły się walki pozycyjne w Beskidzie i Bieszczadach.  Nie udało się zdążyć z odsieczą Przemyśla, który 23 marca 1915 r., po wcześniejszym zniszczeniu resztek zapasów i wysadzeniu fortów został poddany Rosjanom. 
Dopiero bitwa pod Gorlicami (początek 2.05.1915 r.) przyniosła rozstrzygnięcie. Żołnierze cesarsko- królewscy, wśród których nie brakowało Polaków (w tej grupie można wspomnieć chociażby ojca przyszłego papieża, Jana Pawła II - Karol Wojtyła /senior/ pracował w kwatermistrzostwie Armii KuK w tamtym czasie, zresztą były całe pułki, np 20 - Galicyjski, gdzie 86% to Polacy, oraz inne) doprowadzili do wypchnięcia wojsk rosyjskich z zachodniej Małopolski. 21 czerwca 1915 r. wojska cesarsko- królewskie, pod dowództwem Bohm-Ermolli'ego odbiły Lwów - stolicę Galicji. Jest to symboliczny koniec działań wojennych w Małopolsce i Galicji - wojna już tu nie wróciła.


Powyżej: Cmentarz nr 8 Nowy Żmigród

Jednak po działaniach wojennych zostało tysiące śladów, w tym te najbardziej bolesne. Groby żołnierzy. Wystarczy wspomnieć, że wojska Cesarstwa Austro-Węgierskiego oraz Cesarstwa Pruskiego w samej bitwie gorlickiej straciły zabitych i rannych ok. 90 tysięcy żołnierzy a Rosyjskie ok. 100 tysięcy ludzi. Do tego trzeba doliczyć ofiary wcześniejszych działań (w bitwie galicyjskiej z 1914 r. obie strony straciły ponad 400 tyś. żołnierzy). Inna sprawa, że wielu z nich zginęło nie od ostrzału, czy umarło od ran w szpitalach, ale zamarzło w okopach - takie skutki prowadzenia działań wojennych w zimie. 
Cmentarz nr 126 - Florynka

Cmentarz nr 81 - Męcina Wielka


Cmentarz nr 82 - Męcina Wielka

Do sprawy pochówków wojennych armia Cesarsko - Królewska podeszła z niemiecką precyzją: Ordnung muss sein - porządek musi być! 3 listopada 1915 r. powołano w wiedeńskim Ministerium Wojny wydział Grobów Wojenych, oraz jego terenowe delegatury, w tym krakowską. Zadaniem wydziału i oddziałów terenowych miało być ewidencjonowanie poległych, ekshumowanie ciał i komasowanie ich w zbiorczych cmentarzach, które specjalnie projektowano i wykonywano. 
Wydział Krakowski, obejmujący tereny od Krakowa aż po Jasło i Żmigród, wykonał swoje zadanie chyba najlepiej. Teren został podzielony na 11 okręgów, na czele każdego z nich stanął oficer o wykształceniu artystycznym lub inżynieryjnym. Do jego obowiązków należało znalezienie miejsca, projekt artystyczny, nadzór nad wykonaniem. Każdy z okręgów posiada jeden cmentarz główny - gdzie miały się odbywać uroczystości. W sumie zbudowano 401 cmentarzy w Małopolsce. Poniżej mapa okręgów (okręg XI to Kraków).
Cmentarze powstawały w różnych miejscach i z różnych materiałów. Niektóre z nich są łatwo dostępne, inne, ukryte w lesie lub też na szczycie góry (np. Rotunda w Beskidzie Niskim). Wykonywano je z różnych materiałów - przykładowo, zużyto 18500 ton kamienia łamanego, 11320 ton betonu, 61000 ton drewna modrzewiowego, 245000 ton drewna miękkiego. Odlano ponad 12 tyś. krzyży na groby pojedyncze i 1400 krzyży na groby zbiorowe. Dla upiększenia cmentarzy wykorzystano ponad 500 tyś. sadzonek różnych roślin. Samej trawy wysiano dwie tony ziaren!
Wybudowano 50 kapliczek, ścian pomnikowych, ołtarzy kamiennych, 8 kaplic drewnianych. 
Tworzono nie tylko architekturę cmentarną - także epitafia, takie jak przytoczone na początku (z cmentarza nr 123 w Łużnej). W sumie zebrano z pól bitew i ekshumowano ponad 60000 zidentyfikowanych zwłok żołnierzy wszystkich walczących stron, dokonując pochówku niezależnie od narodowości. Ile było ciał niezidentyfikowanych - nie wiadomo.
Cmentarz nr 53 - Czarne

Cmentarz nr 47 - Konieczna

Cmentarz nr 56 - Smerekowiec



Obecnie cmentarze są w różnym stanie. Jedne są wspaniale zadbane i wyremontowane. Inne niszczeją, położone z daleka od ludzkich oczu, zagubione w lasach. Jeszcze inne zniknęły, zlikwidowane z różnych przyczyn. Są śladami Wielkiej Wojny. I boli, gdy czyta się nazwiska, gdy okazuje się, że żołnierz austro-węgierski i żołnierz rosyjski mają polskie nazwiska. 
Do poczytania!