niedziela, 26 czerwca 2016

Noooo, Dobra

Z serii surrealizm na drodze:
- Jak się Wam tu mieszka w Dobrej?
- A, dobrze!
Dobra to jedna z tych wiosek, do których trafia się w sumie przypadkiem, właściwie przejazdem. Co prawda wiedziałem, że jest taka wieś, wiedziałem, że jest tam coś wyjątkowego w skali wręcz europejskiej, ale nie miałem pojęcia, gdzie dokładnie to jest.

Jest taka cecha naszych wiosek – wszystkie mają znak – Uwaga, teren zabudowany, ale gdzieś często ginie znak z nazwą miejscowości. Ot, po prostu jedziesz i nie wiesz, czy to dalsza część wsi, czy już coś nowego. Tak było i tym razem. Pędząc od strony Hłomczy w stronę Witryłowa, ledwo wyhamowałem przed progiem zwalniającym tuż przy moście na Sanie. Most wyglądający jak przeprawa tymczasowa, więc i ograniczenie masy i prędkości. Zjeżdżając po drugiej stronie, wściekając się na kolejny próg, mignęła mi po prawej jasna bryła cerkwi. Cóż, trzeba zobaczyć. Dopiero obchodząc świątynię, zobaczyłem nazwę miejscowości na budynku remizy OSP.
Do 1948 r. obok siebie znajdowały się dwie Dobre – Szlachecka i Rustykalna. Obecnie pozostała tylko ta pierwsza. Najcenniejszym zabytkiem wioski jest dawna cerkiew greckokatolicka p.w. św. Mikołaja. Obecnie, od 1946 r. pełni funkcję kościoła filialnego p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego, należy do parafii w Mrzygłodzie.

Cerkiew zbudowano w 1879 r. Na przełomie XIX i XX wieku Antoni i Michał Bogdańscy oraz Mikołaj Demkowycz stworzyli polichromię figuralną oraz zachowany do dziś ikonostas w stylu klasycystycznym.
Świątynia ma bryłę trójdzielną, z prezbiterium skierowanym ku wschodowi. Każda z części jest konstrukcji zrębowej i powstała na planie kwadratu. Prezbiterium jest zamknięte trójbocznie, zakrystia po stronie północnej. Każda z części kryta jest osobnym kalenicowym dachem, na którym na ośmiobocznym bębnie wspiera się kopuła. Ta, która znajduje się w środku (nad nawą) najmocniej ucierpiała w czasie działań wojennych w 1944 r. i została zastąpiona zwykłym dachem. Dopiero w czasie remontu w 2003 r. zrekonstruowano ją.

W cerkwi przechowywany jest feretron (obraz noszony w procesjach) z nietypowym wizerunkiem św. Mikołaja. Święty stojący w promieniach słońca otrzymuje omorfon (rodzaj płaszcza, chusty) od Matki Bożej i księgę od Chrystusa, unoszących się w obłokach. W tle znajduje się pejzaż morski ze statkiem. Przedstawienie to nawiązuje do w sumie trzech legend: według jednej z nich, św. Mikołajowi, gdy otrzymał sakrę biskupią, objawił się Pan Jezus i Matka Boska. Ten temat nie przyjął się w sztuce bizantyjskiej i podmieniła go inna legenda – o tym, jak św. Mikołaj spoliczkował heretyka Ariusza, za co został uwięziony. Wówczas mieli mu się objawić Jezus i Maria na potwierdzenie, że uczynił dobrze.

Jednak tak naprawdę ciekawostką jest brama - dzwonnica, przez którą wchodzi się na plac cerkiewny. Usytuowana na osi świątyni, była kiedyś samodzielną cerkwią, pełniąc zadania obronne. Budowla pochodzi z XVII wieku, zbudowana jest na planie kwadratu, z dolną kondygnacją murowaną, sklepioną kolebkowo. Druga kondygnacja to zrębowa kaplica, nakryta stropem belkowym. Obiega ją szalowany ganek, wsparty na słupach z zastrzałami. Wewnątrz brak jakiegokolwiek wyposażenia. Najwyższa kondygnacja ma konstrukcję słupową, z nadwieszoną izbicą. Znajdują się tam dwa dzwony z XVII w.



Do poczytania :)

piątek, 24 czerwca 2016

Ale o co chodzi - część 2

Korzystając z okazji, że dziś jest piątek, to będzie wpis o krzyżu. Większość - jak nie wszyscy - czytelnicy tego bloga jest wyznania rzymskokatolickiego. Jak wygląda krzyż - wiadomo. Pionowa belka, w mniej więcej 1/3 wysokości od góry belka pozioma. Czasem dzieci zapytają, dlaczego nad figurką Pana Jezusa na krzyży jest napis INRI. Są to inicjały łacińskiego napisu - Iesous Nazerionios Rex Iudeorum. Jezus Nazarejczyk Król Żydowski. Tej treści napis nakazał Piłat napisać na desce (Titulus Cruci), będącej opisem winy skazańca. Według Ewangelii napis był w 3 językach - łacińskim, greckim i hebrajskim. 

Krzyż, który możemy spotkać przy cerkwi prawosławnej lub greckokatolickiej jest inny. Po pierwsze, jest to krzyż ośmioramienny - z trzema belkami poprzecznymi. Pierwsza od góry przypomina tabliczkę z opisem winy. W przypadku cerkwi są to inicjały INCI, które oznaczają to samo, co w naszych krzyżach. Belka środkowa to patibulum. Belka, którą niósł skazaniec na miejsce egzekucji, do niej przybijano ręce skazanego. Belka najniższa reprezentuje podpórkę, do której zostały przybite stopy skazańca. Jeden z końców (po prawej Jezusa) jest uniesiony, drugi koniec jest skierowany w dół. To przypomnienie dwóch łotrów, ukrzyżowanych po prawej i lewej Jezusa. Jeden z nich, któremu tradycja nadała miano Dobrego Łotra i imię Dyzmasa, dzięki swemu nawróceniu miał uzyskać niebo - Jeszcze dziś będziesz ze mną w raju, drugi z nich =, szydząc z Jezusa skazał się na potępienie. 

Co do skrzywienia belki, to słyszałem też inne wytłumaczenie. Otóż gdy krzyżowano Jezusa, przybito obie stopy jednym gwoździem. Żeby to było możliwe, konieczne było wywichnięcie nogi ze stawu biodrowego. Jest to widoczne na całunie turyńskim, gdzie jedna z nóg Jezusa wygląda na dłuższą od długiej. Kościół wschodni, który miał do czynienia z całunem dużo wcześniej niż zachodni, mógł to uznać tworząc kanoniczny kształt krzyża. 
Niekiedy pod krzyżem można zobaczyć czaszkę. To głowa Adama, który według Apokryfów został pochowany u podnóża Góry Kalwarii - tej samej, na której ukrzyżowano Jezusa. Kropla krwi Jezusa, spływająca z krzyża, przywraca Adamowi, całej ludzkości życie.
W przypadku sceny ukrzyżowania, która jest umieszczana na szczycie ikonostasu, bardzo często po bokach krzyża znajdują się wizerunki Bogarodzicy i św. Jana.
Często w krzyżach, zwłaszcza umieszczanych na szczytach bani możemy zobaczyć narzędzia męki Pana Jezusa - włócznię, która przebiła bok i gąbkę z octem, którą podał Jezusowi rzymski żołnierz.
U podnóża krzyża często znajduje się półksiężyc. Nie jest to znak zwycięstwa Chrystusa nad islamem. Jest to symbol starszy od islamu. Jednym znaczeniem półksiężyca jest kielich eucharystyczny, drugim jest nawiązanie do Maryi, niewiasty obleczonej w słońce i księżyc pod jej stopami. Księżyc jest symbolem nocy, noc, związana z ciemnością jest symbolem zła - krzyż Jezusa zwycięża zło.

Pozdrawiam, ciąg dalszy nastąpi!

wtorek, 21 czerwca 2016

Ale o co chodzi - część 1

No właśnie - o co chodzi? Tak sobie pomyślałem, że opisuję te różne miejsca, różne cerkwie i kościoły, ale tak sobie myślę, że nie wszyscy wiedzą, skąd się wzięły te różnice i podziały. Bo na zdrowy, chłopski rozum, powinno być tak – skoro wszyscy wierzą w Jezusa Chrystusa, uznają go za swojego Pana i Zbawiciela, to powinni być razem w jednej wspólnocie. A tu mamy Kościół Rzymskokatolicki, tam są Prawosławni, nazywani z greki Ortodoksami, tu jeszcze Kościół Greckokatolicki, a jeszcze przecież są Protestanci w ponad stu odmianach, wypada wspomnieć o Kościele Polskokatolickim… Po prostu można wyliczać godzinami.

Wszystko zaczęło się 395 r., gdy cesarz Teodozjusz Wielki podzielił cesarstwo rzymskie na część zachodnią i wschodnią. Przyczyną były różnice kulturowe i niemożność zarządzania tak wielkim krajem. Równolegle istniały dwie stolice – Rzym i Konstantynopol, w obu funkcjonowały hierarchie kościelne. Stopniowo narastały kolejne konflikty, min.: patriarchowie Konstantynopola nie chcieli podporządkować się papieżom, oskarżenie o odejście Kościoła rzymskiego od czystości kultu, spór o pochodzenie Ducha Świętego, rywalizacja pomiędzy Kościołem Bizantyjskim a Rzymskim o strefy wpływów w Europie, szczególnie na Słowiańszczyźnie, różnice dotyczące kultu (kwestia używania przaśnego chleba w Eucharystii, czyśćca, liczby sakramentów, celibatu księży, postu w soboty, noszenia zarostu przez duchownych itp.). Pogłębiały się różnice organizacyjne (cezaropapizm na Wschodzie, czyli oddanie władzy nad Kościołem cezarowi), spór o prymat papiestwa na Zachodzie (na Zachodzie głoszono pierwszeństwo papieża, a Wschód podkreślał zasadę pentarchii – współpracy pięciu biskupstw: Rzymu, Konstantynopola, Aleksandrii, Antiochii i Jerozolimy) i prawne (na Zachodzie uznawano papieskie dekretały, na Wschodzie konstytucje cesarskie).
Sytuacja zaostrzyła się w XI wieku, wraz z pojawieniem się na Zachodzie idei oddzielenia Kościoła od Państwa. Zaniepokoiło to bardzo cesarza bizantyjskiego, będącego głową Kościoła na Wschodzie. Dodatkowo, na skutek przyjmowania rzymskich zwyczajów na terenach dotychczas podległych Bizancjum, pozamykano kościoły obrządku łacińskiego. Legat papieski, kard. Humbert w imieniu papieża Leona IX rzucił bullę z klątwą na ołtarz kościoła Hagia Sofia, ekskomunikując w ten sposób Patriarchę Bizancjum, Michała Cerulariusza. 

Ten zwołał synod, na którym spalono to pismo i obłożono ekskomuniką papieskiego legata. I tu jest ciekawa sprawa – początkowo uważano cały konflikt za sprawę tylko patriarchów – już wcześniej dochodziło do mocnych sporów między Papieżami a Patriarchami. Jednak tym razem jedność została zniszczona na dobre. Ciosem, który dobił, była IV wyprawa krzyżowa, do której doszło w latach 1202- 04. Rycerze, których celem miała być Ziemia Święta i obrona miejsc świętych przed niewiernymi zdobyli Konstantynopol dokonując rzezi mieszkańców oraz ograbili miasto. Tak doszło do rzeczywistego rozdzielenia. Kościół Rzymskokatolicki na zachodzie i Kościół Prawosławny (Ortodoksyjny – Prawowierny) na wschodzie.  
Podstawowe różnice z katolicyzmem:
- nie uznają papieża, celibatu, Czyśćca, Niepokalanego Poczęcia NMP, Wniebowzięcia NMP, inna duchowość, teologia to nie tyle poznanie Boga co odkrycie z nim więzi i dążenie do zjednoczenia,
- kwestie doktrynalne (Filoque), znak krzyża robi się „na prawą stronę”, komunia pod 2 postaciami, chrzest przez zanurzenie, nie wolno umieszczać rzeźb w świątyniach, bierzmowanie przed I Komunią.
- inaczej sprawują Mszę Świętą i sakramenty, stosuje się kalendarz juliański,
Mimo podziałów, pojawiały się inicjatywy zjednoczeniowe. Dwie najważniejsze, powstałe przed upadkiem Cesarstwa Wschodniorzymskiego, to unia lyońska z 1274 r. oraz unia florencka z 1439 r. Obie nie przyniosły pozytywnych skutków, ponieważ próby podejmowali cesarze i politycy, a nie duchowni, za każdym razem mocno występujący przeciwko.

Dotychczas jedną z najbardziej udanych inicjatyw unijnych była Unia Brzeska, zawarta na terenie Królestwa Polskiego, w Brześciu nad Bugiem, zawarta w 1596 r. i trwająca do dziś. Jak zwykle, przyczyn Unii było kilka – zerwanie z rosnącym w siłę Patriarchatem Moskiewskim, próba podniesienia dyscypliny kościelnej, podniesienie jakości pracy duchowieństwa oraz wiele innych.
Zasady Unii były proste. Prawosławni uznają dogmaty Kościoła Zachodniego i zwierzchność papieża, zachowują swój ryt (sposób sprawowania Mszy Świętej i Sakramentów), kalendarz, organizację świątynną.
Niestety Unia nie przyjęła się całkowicie – o ile biskupi i wyższe stany chętnie przeszły na Unię, tak prosty lud, podburzany przez lokalnych duchownych niższego stopnia nie chciał. Tak to obok siebie zaczęła funkcjonować cerkiew unicka i tzw. Dyzunici.
Za przykładem Unii Brzeskiej zawierano Unie także w innych częściach Europy, np. Unię Użhrodzką, Mukaczewską, Marmaroską czy Siedmiogrodzką.
Ciężkie chwile Unici Polscy przeżywali pod władzą caratu – do 1875 r. ostatecznie zniszczono Unię w Cesarstwie Rosyjskim. Uczyniono to pod przymusem wojska, co doprowadziło do pogromów Unitów, takich jak w Pratulinie, gdzie Moskale 24 stycznia 1874 ostrzelali modlących się przed świątynią ludzi, doprowadzając do śmierci 13 osób – Wincentego Lewoniuka i Towarzyszy, męczenników z Pratulina, beatyfikowanych 6.10.1996 r. przez Jana Pawła II.

Inaczej wyglądała sprawa na terenach zajętych przez Austrię, późniejsze Austro-Węgry. Tam z kolei Cerkiew Unicka stała się środowiskiem budzącym nacjonalizm ukraiński, ukraińską świadomość narodową. O ile jednak na Łemkowszczyźnie te głosy nie budziły zbytniego poparcia, tak na Bojkowszczyźnie (Bieszczady i dalej na wschód) znalazły gorące przyjęcie. Tak gorące, że w czasie działania UPA to duchowni greckokatoliccy często wzywali do mordowania Lachów (Polaków), Żydów i bolszewików. Tak było w opisywanym ostatnio Baligrodzie, tak też było w czasie rzezi wołyńskiej, gdzie często duchowni najpierw święcili narzędzia zbrodni.
Po II Wojnie Światowej Kościół Greckokatolicki w Polsce wiele wycierpiał. Przesiedlenia w ramach akcji „Wisła” doprowadziły do niemalże całkowitej dezintegracji wspólnoty. Dodatkowo w więzieniach znaleźli się liczni biskupi i kapłani. 

Szansa pojawiła się, gdy Pius XII nadał specjalne uprawnienia najpierw prymasowi kard. Augustowi Hlondowi wobec grekokatolików, później te uprawnienia przechodziły na kolejnych prymasów: kard. Stefana Wyszyńskiego oraz kard. Józefa Glempa.
Udało się przetrwać – aż do lat 80, gdy zaczęto odtwarzać struktury Kościoła Greckokatolickiego w Polsce.
Obecnie kłopotliwa jest sprawa cerkwi. Po II wojnie na ziemiach polskich zostało od 540 do 689 cerkwi (w zależności od źródeł). 166 przekazano rzymskim katolikom, 188 szybko rozebrano, 33 przejęły PGR, ponad 140 pozostawiono bez opieki. Cerkwie były zamieniane na magazyny, stajnie, owczarnie a nawet na składy obornika.
Obecnie wygląda to tak, że większość cerkwi greckokatolickich to kościoły rzymskokatolickie lub obu obrządków.

CIĄG DALSZY WKRÓTCE


poniedziałek, 6 czerwca 2016

Skarb w małej wsi - Haczów

Pomiędzy Krosnem a Brzozowem, obecnie dwoma miastami powiatowymi w województwie podkarpackim, znajduje się mała wioska - Haczów. 
Dla mnie osobiście Haczów był jednym z celów rowerowych wypraw w czasie wakacji. Pamiętam panoramę wsi, gdzie dwoma mocnymi punktami w centrum zawsze była ciemna bryła drewnianego koscioła, obok której stała dziwna, wręcz brzydka wieża nowego kościoła. 
Pierwsza wzmianka o miejscowości pojawia się w przywileju lokacyjnym, wydanym przez Kazimierza Wielkiego dla kolonii Haczow, założonej na prawie magdeburskim. Nazwa pochodzi od imienia Hans (może imię zasadźcy) i słowa Hoff. Co po przetłumaczeniu dało by gospodarstwo Jana. Osadnicy to tzw. Głuchoniemcy - ludność pochodzenia niemieckiego, osadzona na terenach Karpat, która z biegiem czasu spolonizowała się, początkowo dodając do niemieckich słów polskie końcówki, wreszcie przechodząc na język polski z pozostałościami niektórych słów w gwarze. 
Już w 1388 roku powstała w Haczowie parafia, ufundowana przez Władysława Jagiełłę. Z tego okresu pochodzi figurka Pieta, przechowywana obecnie w nowym kościele.
 Drewniany kościół gotycki pochodzi z przełomu lat 50 i 60 XV wieku. W 1494 roku ozdobiono wnętrze polichromią, która zachowała się w większości do dziś. Podczas najazdu tatarskiego w 1624 roku kościół mocno ucierpiał, następnie został wyremontowany i dobudowano wówczas wieżę - dzwonnicę, dodano podcienia i wieżyczkę na sygnaturkę. 
W latach 80. XVIII wieku wzniesiono kaplicę Matki Bożej, powiększono zakrystię, wykonano nowy strop, wstawiając drewniane słupy podtrzymujące zaskrzynienia, ufundowano nowe wyposażenie kościoła. W II połowie XIX wieku przemalowano wnętrze, wykonując eklektyczną polichromię. Przed II wojną rozpoczęto budowę nowego kościoła, ukończoną w 1944 r. Ze starej świątyni wyniesiono wówczas większość wyposażenia, przez co została opuszczona. Dopiero w latach 60 podjęto prace remontowe. Od 2003 roku kościół ten jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. 
Kościół jest orientowany, składa się z wydłużonego prezbiterium z zakrystią od północy, oraz z szerszego korpusu nawowego, zbliżonego kształtem do kwadratu. Od północy do nawy przylega kaplica Matki Bożej. Od zachodu do nawy przylega wieża zbudowana na planie kwadratu. Prezbiterium i nawa kryte dachem jednokalenicowym, dwuspadowym, wykonanym z gontu. Na kalenicy dachu ośmioboczna wieżyczka na sygnaturkę zwieńczona cebulastym hełmem z latarnią. 
Kościół otoczony jest podcieniami, tzw. sobotami - tam nocowali wierni, pochodzący z odległych części parafii, którzy przychodzili dzień wcześniej na niedzielną Mszę Świętą. Całość świątyni poszyta jest gontem. 
Wewnątrz zachował się bardzo stary system mocowania więźby dachowej, więźbowo- zaskrzynieniowy. Zaskrzynienia, to uskokowe obniżenie bocznych części nawy, których głównym zadaniem było przykrycie więźby dachowej, kryjącej jedną połacią dachu węższego prezbiterium i szerszej nawy. Optycznie wygląda to jak skrzynia, podwieszona pod stropem. Widać je na poniższym zdjęciu:
Całość wnętrza dekorowana jest polichromią - najstarsze są zacheuszki, pochodzące z połowy XV wieku - oznaczają one miejsca namaszczenia ścian, podczas konsekracji kościoła. Na północnej stronie prezbiterium cykl Męki Pańskiej, na południowej sceny np. zabójstwa św. Stanisława, koronację Matki Bożej, Michała Archanioła itd. Na stropie prezbiterium i częściowo nawy polichromia z XIX wieku.

 W nawie polichromia przedstawiająca sceny z życia świętych, z Genesis i innych.

W kościele eksponowana jest spora część dawnego wyposażenia, która wróciła z nowego kościoła. Ołtarze boczne pochodzą z XVIII wieku, podobnie jak ambona.
Do kaplicy bocznej wrócił ołtarz Chrystusa Miłosiernego, z końca XVII wieku, dzieło warsztatu krośnieńskiego.
W ołtarzu tym znajduje się kopia cudami słynącej Piety pochodzącej z 1388 r.  - Matki Bożej trzymającej na rękach ciało Jezusa zdjęte z krzyża. Zgodnie z legendą, oryginalna figurka przyszła wodą przepływającej przez wieś Wisłoki (zapewne w czasie powodzi). Znaleziono ją przy kościele i umieszczono w nim, co mieszkańcom wsi przyniosło błogosławieństwo.  
Na miejscu ołtarza głównego stoi figurka Matki Bożej z dzieciątkiem, datowana na około 1540 rok, będąca przykładem schyłkowej fazy gotyku.
Kościół w Haczowie jest największym gotyckim drewnianym kościołem w Europie i jednym z najstarszych kościołów konstrukcji zrębowej w Polsce. 
W otoczeniu kościoła zachował się zabytkowy drewniany spichlerzyk plebański. 
I w kategorii ciekawostek - w 2006 roku rozpoczęto wymianę gontu z dachu i ścian - koszt wymiany wyniósł 100 tysięcy euro - powierzchnia kryta gontem to 1,5 hektara. 
Wtedy też kościół znalazł się na dwóch kolekcjonerskich monetach - 2 i 20 złoty, wydanych przez NBP.  
Do poczytania :)

niedziela, 5 czerwca 2016

Miasteczko, które zdegradowano na wieś - Baligród

Osada w Baligrodzie powstała przypuszczalnie w XVI wieku u podnóża zamku rodu Balów w Steżnicy. W 1634 roku król Władysław IV wydał dla miasta Baligród założonego na prawie magdeburskim, przywilej składu wina, oraz prawo dwóch jarmarków rocznie. Miasto pozostawało w posiadaniu rodu do 1770 roku. Położone przy trakcie handlowym na Węgry miało doskonałe warunki rozwoju, w XIX wieku podupadł i już przed 1915 rokiem utracił prawa miejskie. 
Mieszkańcy miasta silnie wspierali powstanie styczniowe z 1863 r., jeden z nich, 12 letni Jan Feliks Biliński był jednym z najmłodszych powstańców. 
Przed II wojną światową Baligród był miejscowością zamieszkaną przez przedstawicieli 3 religii. Mieszkali tu katolicy rzymscy, mający swój kościół od 1879 roku, grekokatolicy, o cerkwi której będzie za chwilę i żydzi, modlący się w synagodze w północno- zachodnim rogu rynku. Żydzi stanowili prawie 42 % mieszkańców wsi przed wojną, zostali niemalże w całości eksterminowani w Zasławiu koło Sanoka. 
W centrum wsi, na postumencie stoi czołg. T-34 - taki jak w "Czterech pancernych i psie". 
 Czołg ma być pomnikiem walk z UPA w Bieszczadach. Ironią losu jest to, że ten typ w walkach z UPA nie był używany - wcześniej stał na tym postumencie lekki czołg T-70, prawdziwy weteran walk w okolicy. Jak się okazało, był to jedyny zachowany tego typu czołg w Polsce, więc zabrano go do Poznania, do tamtejszego muzeum broni pancernej. 
Innym symbolem wsi jest pomnik zamordowanych przez UPA (Ukraińska Powstańcza Armia) polskich mieszkańców wsi. 6 sierpnia 1944 roku, wbrew wcześniejszym ustaleniom o zapewnieniu bezpieczeństwa Polakom, do wsi wkroczyła sotnia Burłaki, wyłapując 42 mieszkańców, których zamordowano. Już po wojnie okazało się, że zbrodnia była zainspirowana przez miejscowych księży greckokatolickich, nawołujących do mordowania Lachów, Żydów i bolszewików. Wśród napastników rozpoznano członków milicji ukraińskiej z Baligrodu i okolicznych wsi. 
  
Polscy żołnierze, stacjonujący w Baligrodzie nazywali tą miejscowość Diabłogrodem - wieś była regularnie napadana przez UPA, a w dodatku jeszcze w czasie wojny Niemcy wybrukowali macewami z żydowskiego cmentarza (kirkutu) rynek. 
28 marca 1947 roku niedaleko Baligrodu, w Jabłonkach zginął gen. Karol Świerczewski, o którym planuję napisać jeszcze cały wpis. 
Najciekawszym zabytkiem Baligrodu jest jednak murowana cerkiew greckokatolicka p.w. Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny. 
Do niedawna była postrachem - w centrum wsi, przy rynku stała ruina grożąca zawaleniem. W 2001 roku, pod wpływem wiatru i gnicia, centralna kopuła przekrzywiła się, odchylając o 120 cm od pionu. Na szczęście znaleźli się ludzie, którzy podjęli się dzieła remontu. 
Cerkiew powstała w 1829 roku i zbudowana jest z kamieni łączonych zaprawą z piasku, krwi wołów i jaj kurzych. Całość została potynkowana. Świątynia jest orientowana, dwudzielna. Cerkwie murowane w Bieszczadach są dużo rzadsze, niż drewniane. Były lepsze, bo bardziej odporne na warunki atmosferyczne, a także na ogień. Ale po prostu były droższe w budowie, więc mogły sobie pozwolić na nie większe i bogatsze parafie. 
Fundatorem cerkwi był Onufry Karsznicki, ikonostas namalował ikonopis Melnicki. 
Prezbiterium zamknięte półkoliście, z dwiema zakrystiami od południa i północy. Nawa szersza, na rzucie prostokąta. Nad nią ośmioboczna kopuła posadowiona na wysokim tamburze. obok świątyni parawanowa dzwonnica.
Od 1947 roku cerkiew była używana jako magazyn - najpierw wojskowy, potem GS. Całe wyposażenie zostało rozkradzione przez żołnierzy KBW. Jedna z ikon - Matka Boża z Dzieciątkiem znajduje się w ekspozycji Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku.
Ważnym wydarzeniem w historii świątyni był 15 sierpnia 2003 roku, gdy ks. Miron Michajłyszyn, greckokatolicki kapelan WP odprawił świętą liturgię po raz pierwszy od czasu przesiedleń.
Remont świątyni powoli się toczy. W planach jest odtworzenie fresków na ścianach oraz ikonostasu. 
Gdzieś w pobliżu świątyni znajduje się symboliczny grób Polski - latem 1944 roku, ukraińscy mieszkańcy wsi dokonali pogrzebu - w trumnie złożono polską flagę i godło przewiązane drutem kolczastym, oraz prawdopodobnie kajdany. Chcieli w ten sposób podkreślić przejęcie ziem na własność, oraz zakończenie istnienia Polski. Na miejscu tego pochówku postawiono krzyż.
Nie wiem czy chodzi o krzyż z poniższego zdjęcia.
Do poczytania :)

Zauważona z trasy - Jurowce

Jak już się jedzie od Brzozowa w stronę Sanoka, w pewnym momencie przekracza się symboliczną granicę - z terenów osadnictwa rzymskokatolickiego, wkracza się na tereny, gdzie dawniej przeważało osadnictwo greckokatolickie. Skutkiem tego, takim rzucającym się od razu w oczu jest zmiana architektury świątynnej - kościoły to dawne cerkwie. Jedną z pierwszych wsi, przy wspomnianej trasie, w której niegdyś przeważali grekokatolicy, są Jurowce. Mała wioseczka, położona w Dołach Jasielsko- Sanockich, 4 kilometry od Sanoka. Pędząc od Brzozowa, mniej więcej w połowie wsi zauważyć można 3 kopuły wystające ponad zabudowę. 
   To dawna cerkiew p.w. św. Jerzego, obecnie kościół parafialny p.w. św. Piotra i Pawła. 
Cerkiew powstała w 1873 roku, w tzw. ukraińskim stylu narodowym. Poważny remont przeszła w 1924 r., od 1946 roku należy do parafii rzymskokatolickiej. 

Świątynia jest orientowana, o konstrukcji zrębowej, trójdzielna, na planie podłużnym. Ściany od zewnątrz szalowane pionowo. 
Nad każdą z części - prezbiterium, nawą i babińcem znajdują się ośmioboczne kopuły kryte blachą, posadowione na ośmiobocznych tamburach. Od wewnątrz są tam kopuły pozorne. Po bokach prezbiterium znajduje się zakrystia i kaplica kolatorska. Kolator to najczęściej właściciel dóbr ziemskich na terenie parafii, będący dobroczyńcą kościoła, w zamian mający prawo do pochówku wewnątrz świątyni. Po bokach nawy dwie symetryczne kaplice boczne. 
Wnętrze nie posiada charakteru cerkiewnego, brakuje zwłaszcza ikonostasu. Najcenniejszym zabytkiem jest barokowy ołtarz, z ikoną Chrystusa Pantokratora i Chrystusa na Krzyżu. Większość wyposażenia jest współczesna. 
Obok świątyni stoi murowana dzwonnica parawanowa, pochodząca z 1905 roku. 
Do poczytania :)

Matka Boska znaleziona w paproci - Sianowo

Uwielbiam podróżować bez celu. Może trochę dokładniej - lubię jechać przed siebie, nie być zobowiązany żadnymi ramami czasowymi, czy też lokalowymi. Nie jest to łatwe, czasem wręcz bardzo niewygodne. Zaletą, jest to, że można zawsze skręcić w boczną drogę, bo zauważyło się coś ciekawego, albo kiedyś się czytało. 
Jest taka mała wioseczka na Kaszubach, nazwa się Sianowo. Leży na terenie Szwajcarii Kaszubskiej, nad jeziorem Sianowskim, obecnie na terenie powiatu kartuskiego. 
Pierwsze wzmianki pojawiają się w 1348 roku, do dziś miejscowość ta jest ośrodkiem promocji języka kaszubskiego - jej nazwa w kaszubskim to: Swiónowò. Obecnie mieszka tam mniej niż 400 mieszkańców. Najważniejszym budynkiem we wsi jest kościół, Sanktuarium Matki Bożej Królowej Kaszub.

Według legendy, cudowna figurka Matki Bożej została znaleziona w krzaku paproci, jaśniejącą niebiańskim blaskiem. Znalazcy odnieśli figurkę do kaplicy krzyżackiej w Mirachowie. Jednak figurka wróciła do Sianowa. I w sumie trzy razy wracała, podkreślając, że właśnie w Sianowie ma się znajdować. Figurka jest wykonana z drewna lipowego, w stylu gotyckim. Ma około 50 cm wysokości. Matka Boska trzyma Jezusa w lewej ręce, w prawej ma srebrne berło. Pan Jezus w lewej trzyma berło, prawą błogosławi. Obydwoje mają korony na głowie. 
Obecna świątynia to już trzecia w tym miejscu - dwie wcześniejsze spłonęły, co ciekawe, za każdym razem z pogorzeliska ocalono tylko cudowną figurkę. Kościół o konstrukcji szachulcowej powstał w 1816 roku. Stosunkowo malutki, dlatego na dni odpustów wybudowano ołtarz polowy. 
Wszystkie trzy ołtarze są w stylu barokowym i pochodzą z XVIII wieku. Ciekawostką jest figurka Matki Bożej Staniszewskiej, pochodząca z kapliczki przydrożnej, datowana na 1500 rok, umieszczona w połowie kościoła po prawej.
Sanktuarium Sianowskie jest bardzo popularne na Kaszubach. Na odpusty Matki Bożej Szkaplerznej (niedziela po 16 lipca) oraz na Matki Bożej Siewnej (niedziela po 8 września) przybywają tłumy pielgrzymów. Przybywają tu także absolwenci szkół, by dziękować za zakończone etapy edukacji. Jest to także popularne miejsce wśród narzeczonych - według legendy, to narzeczeni znaleźli figurkę w paprociach i teraz chcąc mieć szczęśliwe małżeństwo, trzeba przybyć do Matki Bożej Sianowskiej. 
Fajne jest to, że kościół jest cały dzień otwarty, nie ma problemu z wejściem na modlitwę czy też na zwiedzanie. 
No to do poczytania :)