sobota, 24 lutego 2018

Sierotka - Rakowa

Kilka razy o tym pisałem - smuci mnie to, że jak już parafia wybuduje sobie nowy kościół, to stary zostaje porzucony. Tym bardziej, jeśli parafia jest mała, biedna, a dotychczasowy kościół był wcześniej cerkwią. Niestety, ale taka sytuacja jest bardzo częsta. A jak jeszcze dotychczasowa świątynia była w słabo dostępnym miejscu? 
Witajcie w Rakowej!
Jak tam trafić? No tak szczerze, to niemalże trzeba się zgubić. Jadąc od Przemyśla do Sanoka drogą nr 28 w Tyrawie Wołoskiej należy skręcić w stronę Wańkowej. Można by to potraktować jako swego rodzaju skrót nad Solinę - omija się Sanok i Zagórz. Ale wróćmy do Rakowej. Stojąc pod budynkiem dotychczasowego gimnazjum trzeba popatrzeć na nadrzeczną skarpę naprzeciw. Tam, kępie drzew, stoi nasza cerkiew. Ale czeka nas jeszcze przejście przez prywatne podwórko, strzeżone przez psa. Cóż... Powodzenia!
Wychodząc na pagórek, dopiero po minięciu wspomnianego podwórka, widać jakąś "infrastrukturę" - mostek nad strumieniem i schody. Po ich pokonaniu, naszym oczom ukazuje się świątyńka. Malutka cerkiew, wyglądająca zresztą jak kościółek. 
Cerkiew powstała w 1850 r., odnawiana min. około 1900 r. Powstała budowla orientowana, konstrukcji zrębowej, z czworoboczną wieżą konstrukcji słupowej. Ściany oszalowane pionowymi deskami. Powstała pod wezwaniem św. Mikołaja. 
Bryła świątyni jest dwudzielna - prezbiterium zamknięte trójdzielnie, z zakrystią od północy i składzikiem od południa. Nawa jest zbudowana na rzucie kwadratu. Ciekawe jest to, że wieża wznosi się nad nietypowym, szerszym od nawy przedsionkiem. Ściany nawy są wzmocnione lisicami. Dach jednokalenicowy z wieżyczką, nad wieżą namiotowy, zwieńczony ślepą latarnią. Dach kryty blachą, ale dach przedsionka obity jest gontem. Ciekawe jest malowanie - ściany nawy, zakrystii i składziku są zielone.
Wewnątrz podobno zachował się ikonostas, wykonany w 1894 r. przez Zygmunta Bogdańskiego. Jest częściowo rozmontowany - wrota carskie są po obu stronach ołtarza, a wewnętrzne ikony namiestne na ścianach nawy. 
Aż się przykro robi, patrząc na opuszczoną świątynię. 
Do poczytania!

niedziela, 18 lutego 2018

Reanimowana - Żernica Wyżna

Są takie miejscowości w Polsce, które istnieją już tylko dzięki zapisom na mapie. Gdzie domów i mieszkańców już nie ma. Najwięcej ich jest chyba w Bieszczadach. Jadąc z Hoczwi na południe, w stronę Baligrodu, w pewnym miejscu możesz zobaczyć drogowskaz - Żernica 4. Cztery kilometry. Myliłby się jednak ten, który spodziewał by się ludzi. 
Tak po prawdzie, to były tam dwie wsie. Żernica Niżna i Wyżna. Obie wsie były efektem akcji osadniczej prowadzonej przez Balów z Hoczwi. Żernica Niżna istniała już końcem XV wieku. Wyżna pojawia się w dokumentach w 1523 r. Obie wsie były zamieszkane przez Rusinów, ale także przez Polaków i Żydów. 
Pierwotna nazwa wsi brzmiała Szernycza. W Żernicy Niżnej do dzisiaj przetrwała mała murowana kapliczka p.w. Matki Bożej Ostrobramskiej z 1932 r., zbudowana przez katolików. W jej pobliżu można znaleźć zarośnięte cerkwisko i pozostałości cmentarza rusińskiego. Niegdyś stała tam grekokatolicka cerkiew p.w. św. Michała z 1843 r. Kilka kilometrów dalej dojeżdżamy do murowanej cerkwi, która zresztą jest bohaterką dzisiejszego wpisu.
Pierwsze informacje o cerkwi w Żernicy Wyżnej pochodzą z 1756 r. Był to obiekt drewniany, jednak nie znamy dokładnego roku powstania. W 1800 r. wybudowano nową, murowaną świątynię, na miejscu starej. Podczas konsekracji, 26 września 1800 r., poświęcono ją św. Bazylemu. Zbudowano cerkiew orientowaną, dwudzielną, z mniejszym prezbiterium zamkniętym łukowato. Ciekawostką była więźba dachowa, w typie storczykowej, która niestety nie dotrwała do dziś. W 1936 r. świątynię odnowiono i rozbudowano o przedsionek i zakrystię. Wtedy też wykonano polichromie.
Cerkiew była używana aż do wysiedleń, które miały miejsce w 1947 r. Warto wspomnieć, że tuż przed wojną Żernica Wyżna była dwa razy większa od Niżnej. Jej mieszkańcy sympatyzowali i wspierali sotnie UPA. To stąd wyruszył jeden z oddziałów, który dokonał mordu w Baligrodzie w 1944 r. 
Świątynię przejął powstający PGR i użytkował przez jakiś czas jako magazyn. Później, całkiem opuszczona, stopniowo niszczała. W latach 80 XX wieku, wieżyczka na sygnaturkę, zabudowana nad nawą zapadła się całkowicie do środka. Otwarcie na czynniki atmosferyczne, jeszcze bardziej przyśpieszyło dewastację. 
Ocalenie nadeszło dzięki przedsiębiorcy z Krosna, p. Januszowi Słabikowi, właścicielowi firmy Cellfast, obecnie Dolina Ruchlinu. Wykupił on dawne pola PGR, wraz z kościółkiem i cerkwią. Od 2009 r. cerkiew przeszła generalny remont. Dach został pokryty blachą miedzianą, odbudowano sygnaturkę, uporządkowano wnętrze, odnowiono polichromie, a nawet pojawił się ikonostas, wykonany przez prof. Wołodymira Romaniwa, z Uniwersytetu w Iwanofrankowsku. Odnowiono także niektóre nagrobki na cmentarzu przycerkiewnym. Co ciekawe, prace wykonywano w oparciu nie tylko o źródła pisane, ale także konsultowano się z przedwojennymi mieszkańcami i ich potomkami.  
Obok świątyni znajduje się ciekawy "pomnik jedności chrześcijan" - na łodzi znajdują się trzy krzyże, reprezentujące trzy główne odłamy chrześcijaństwa. 
Cała Żernica to obecnie poza cerkwią zabudowania PGR (obecnie zakład produkcyjny) oraz prywatne lądowisko samolotów Dolina Ruchlinu - Żernica.  
 Pocieszające w tym wszystkim jest to, że są ludzie, którym wciąż zależy na zabytkach, nawet tych małych i nieznanych.

sobota, 10 lutego 2018

Bracia lekarze z Berestu

Jadąc z Grybowa do Krynicy drogą nr 981 przejeżdża się przez kolejne, połemkowskie wsie. W środku wsi, trochę poniżej głównej drogi, nieopodal skrzyżowania z drogą do Piorunki znajduje się drewniana, zabytkowa cerkiew.
Świątynia powstała w 1842 r. Po wysiedleniach Łemków, została zamieniona w kościół katolicki. Parafię erygowano w 1951 r. Akurat jak tam dotarłem, trwała liturgia pogrzebowa. Dzięki temu zrobiłem sobie przerwę w podróży, a po opuszczeniu świątyni przez żałobników miałem możliwość na spokojnie wejść do środka. 
Jest to duża cerkiew łemkowska w typie północno - wschodnim. Budowla orientowana, trójdzielna, z wyraźnie wydzielonymi częściami. Dachy namiotowe, kryte blachą. Ściany obite gontem. 
Wnętrze zdobi polichromia figuralno - ornamentalna z 1928 r. Kompletny ikonostas został zestawiony w XIX w., z użyciem ikon nawet 200 lat starszych. Ikonostas ma ciekawy dodatek. W rzędzie Deesis znajdują się na końcach dodatkowe ikony. Po prawej starotestamentalna Trójca Święta (Trzy anioły, które odwiedziły Abrahama i Sarę).
Z kolei po lewej stronie znajduje się ikona Wniebowstąpienia Pańskiego.
Pośrodku prezbiterium znajduje się XIX wieczny ołtarz. W jego skrzyni ołtarzowej wstawiono dwie XVII wieczne ikony, pochodzące z wcześniejszego ikonostasu, przedstawiające aniołów z rzędu Deesis. 
W nawie znajdują się barokowe ołtarze boczne, pochodzące z XVIII w. Ciekawszy jest ten po stronie północnej (na lewo). W ołtarzu tym znajduje się łaskami słynąca ikona Opieki Bogarodzicy - Pokrow.
 Ikona ta powstała w 1721 r. dla cerkwi w Izbach. Fundatorami byli ówczesny paroch Izb i Ropek: Iwan Ropski, oraz jego małżonka. Ich postacie znajdują się w narożnikach obrazu. 
Wedle tradycji, malowidło to miało szczególne znaczenie dla Konfederatów Barskich, którzy stacjonując w obozach nad Izbami i Przełęczą Tylicką często modlili się do Matki Bożej z Izb, doznając za Jej przyczyną wielu łask, poświadczonych zapisami w księgach parafialnych. Sam Kazimierz Pułaski zawiesił po jednej z bitw złote wotum. W 1955 r. ikona została przeniesiona do Berestu, gdzie nadal cieszy się kultem. W 1984 r. członkowie Solidarności ofiarowali Maryi złotą koronę jako wotum wdzięczności. 
Ciekawe w ikonie jest to, że temat i ogólna kompozycja pochodzi ze sztuki bizantyjskiej, ale już sposób przedstawienia jest typowo łaciński. 
Na ścianach zawieszono wiele innych, cennych ikon, jak chociażby pochodzący z końca XVIII w., "Chrzest Chrystusa",
 czy pochodząca z XVII wieku ikona św. Michała Archanioła o charakterystycznym, płaszczyznowym malunku:
Na parapecie chóru muzycznego zawieszona jest barokowy wizerunek Matki Bożej Siedmiobolesnej, pochodzący z 1747 r. - ciekawostką jest niewielka postać fundatora, zamieszczona w rogu obrazu.
Obok świątyni stoi ciekawa w kształcie dzwonnica, z otwartym poziomem dzwonów.
No i na koniec wypada wyjaśnić, o co chodzi z tymi braćmi lekarzami. Otóż cerkiew powstała pod wezwaniem świętych Kosmy i Damiana. Co ciekawe, w Martyrologium znajdują się aż trzy pary męczenników o tych imionach, z których szczególną popularność zdobyły dwie. Co ciekawe, o całkiem podobnych życiorysach. Kosma i Damian z Rzymu, byli braćmi, lekarzami, bezinteresownie leczącymi ludzi. Oskarżeni o czary, zostali uwięzieni. Niesprawiedliwego sędziego Bóg pokarał ślepotą, ale bracia wymodli przywrócenie wzroku, za co zostali nagrodzeni wolnością. Zginęli podczas górskiej wyprawy po zioła z ręki swego nauczyciela, także lekarza, który był zazdrosny o ich sławę. 

Druga para to Kosma i Damian z Arabii - także bracia i bezinteresowni lekarze. Skazani przez gubernatora Cylicji na utopienie, zostali przez anioła przeniesieni przez anioła na ląd. W końcu zostali ścięci. 
W ikonografii przedstawiani są identycznie, najczęściej z pudełkiem na leki i pałeczką do ucierania ziół. W Bereście ich ikona jest chramową - pierwsza po prawej w dolnym rzędzie (na zdjęciu powyżej).
Zapraszam znów! 

niedziela, 4 lutego 2018

Kościół Pokoju - Świdnica

Różne mogą być skutki wojen. W latach 1618 - 1648 przez Europę przetoczyła się wojna trzydziestoletnia. Po jednej stronie stanęły protestanckie państwa I Rzeszy Niemieckiej, wspierane przez inne państwa europejskie: Francję, Siedmiogród, Niderlandy, Szwecję, Danię. Po drugiej stronie dynastia Habsburgów, bardzo katolicka, władająca wówczas w Austrii oraz w Hiszpanii, oraz katolickie księstwa niemieckie: Bawaria i Saksonia. Rzeczpospolita Obojga Narodów oficjalnie nie udzieliła poparcia żadnej ze stron, ale Zygmunt III Waza wysłał zaciężnych lisowczyków (nasze ówczesne siły specjalne) by wsparli obronę Wiednia przed protestantami. 
Pokój zawarty 24 października 1648 r. w Osnabrück, nazwano westfalskim, od nazwy księstwa. Zawarty traktat okazał się być jednym z najważniejszych, we współczesnych dziejach Europy. 
Po zakończonej wojnie, która w gruncie rzeczy była wojną religijną, naciskany przez protestancką Szwecję katolicki cesarz Ferdynand III Habsburg zezwolił śląskim protestantom na budowę trzech kościołów na terenie habsburskich księstw śląskich.
Cesarska zgoda nie była bezwarunkowa:
    * budowle miały być wzniesione z materiałów nietrwałych (drewno, glina, słoma, piasek);
    * kościoły miały być budowane poza murami miasta, ale nie dalej niż wystrzał armatni;
    * nie mogły mieć wieży, dzwonów, tradycyjnego kształtu kościoła;
    * musiały być wzniesione w ciągu jednego roku;
    * musiały być sfinansowane tylko przez protestantów;
    * nie mogły im towarzyszyć szkoły parafialne.
W sumie powstały trzy takie świątynie - w Głogowie, w Jaworze i w Świdnicy. Głogowski runął w 1654 r., później odbudowany, spłonął w 1754 r. Dwa kolejne istnieją do dzisiaj.
Kamień węgielny pod budowę kościoła złożono 23 sierpnia 1653 r. Dziesięć miesięcy później odbyło się pierwsze nabożeństwo. W 1708 r., gdy w wyniku wojny północnej poprawiła się sytuacja protestantów, dobudowano istniejące do dziś dzwonnicę i szkołę parafialną. 
Świdnicki Kościół Pokoju zbudowany jest jako budowla szachulcowa, na planie krzyża greckiego. Ma 44 metry długości i 30,5 metra szerokości. Na parterze i kilku piętrach empor znajduje się miejsce dla 7,5 tysiąca osób, w tym 3 tysiące miejsc siedzących. Kościół ma dużą powierzchnię i kubaturę, gdyż powstawał jako jeden z dwóch kościołów protestanckich na terenie księstwa świdnicko- jaworskiego. 
Ogromne wrażenie robi wnętrze, zwłaszcza piętra empor - ozdobnych balkonów, widocznych chociażby na poniższych zdjęciach. 
Szczególne wrażenie robi ołtarz:
Twórcą barokowego arcydzieła był Gotfried August Hoffmann. Drewniany ołtarz został zamówiony w 1752 r., na stulecie kościoła i ukończony rok później. Płaskorzeźba nad mensą ołtarzową przedstawia Ostatnią Wieczerzę. Powyżej umieszczono rzeźby Mojżesza, Aarona, Apostołów Piotra i Pawła. Pomiędzy nimi scena Chrztu Pańskiego - Jan Chrzciciel chrzci Jezusa. Nad kolumnami biegnie wstęga, na której w języku niemieckim zapisano fragment z Ewangelii wg. św. Mateusza - "To jest mój Syn umiłowany, którego sobie upodobałem". Ołtarz wieńczy księga z siedmioma pieczęciami oraz baranek z chorągwią. To już odniesienie do Apokalipsy św. Jana.   

I jeszcze jedno zdjęcie ołtarza:
Niesamowite wrażenie robi także ambona, autorstwa tego samego rzeźbiarza, co ołtarz. Pochodzi z 1729 r. Kosz ambony podtrzymują personifikacje cnót boskich: Wiara z krzyżem, Nadzieja z kotwicą, oraz Miłość z dzieckiem. Na szczycie ambony anioł z trąbą zapowiada Sąd Ostateczny. Schody na ambonę zdobione są scenami Zesłania Ducha Świętego, Golgoty i Raju. Co ciekawe, na ambonie znajdują się klepsydra, podzielona na cztery półgodzinki, odmierzająca czas kazania.




Kolejnym elementem zwracającym uwagę są organy, z barokowym prospektem (czyli frontem), pochodzące z XVII wieku. Prospekt podtrzymywany jest przez dwa Atlasy, zwieńczony zaś jest ruchomymi figurkami aniołków. Jako, że tak duże organy często wymagały remontu lub były zwyczajnie niesprawne, zbudowano także mniejsze organy, na najwyższej emporze nad ołtarzem.
W Hali Chrztów, dobudowanej do kościoła, można obejrzeć drewnianą, polichromowaną chrzcielnicę z 1661 r., portrety duchownych oraz stroje liturgiczne, w których odprawiano nabożeństwa.

Kościół do dzisiaj pełni funkcję kultową, chociaż parafia po II wojnie światowej zmniejszyła się z kilkunastu tysięcy do kilkuset wiernych. Został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, jako jeden z 3 obiektów Dolnego Śląska. Jest symbolem pojednania Polsko - Niemieckiego - w 1989 r. modlili się w nim o pokój premier Polski Tadeusz Mazowiecki oraz kanclerz Niemiec Helmut Kohl. W 2014 r. w ekumenicznym nabożeństwie wzięły udział premier Polski Ewa Kopacz i kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Swego rodzaju ironią jest fakt, że budowla z materiałów nietrwałych - konstrukcja szachulcowa to przecież drewno wypełnione gliną zmieszaną ze słomą - przetrwała ponad 350 lat. No i dobrze!
Pozdrawiam, zapraszam zaś!