sobota, 30 czerwca 2018

Akwedukty Puszczy Rominckiej - Stańczyki

Polskie granice zmieniały się przez lata - to banał, o którym powinno wiedzieć już dziecko. Nie wszystkie części naszego kraju, znajdujące się dziś w granicach Polski, zawsze w nich były. Myśląc o takich terenach, myślimy przede wszystkim o Dolnym Śląsku i ziemiach wzdłuż zachodniej granicy.

 Ale trzeba także pamiętać o Mazurach. Pierwotnie zamieszkane przez plemię pogańskich Prusów, zostały zajęte przez państwo krzyżackie. Po sekularyzacji zakonu, stały się Prusami Książęcymi. Co ciekawe, z tamtych terenów pochodzili Ci, którzy budowali potęgę Niemiec, ale także rozwijał się żywioł polski. Gdy powstała II Rzeczpospolita, na terenach Warmii, Mazur i Powiśla, z postanowienia konferencji Wersalskiej, która zakończyła Wielką Wojnę, miano przeprowadzić plebiscyt. Mieszkańcy mieli zdecydować, do jakiego kraju chcą należeć. Wynik głosowania okazał się kompletną klęską dla Polski - 97% biorących udział w plebiscycie, orzekło, że chcą pozostać w Niemczech. Co było przyczyną? Ogromna przewaga propagandowa Niemiec, działalność grup terrorystycznych, stanowisko komisji plebiscytowej, wpisanie na karcie głosowania Prusy Wschodnie, zamiast Niemcy, wojna Polsko - bolszewicka i ukazanie Polski jako państwa tymczasowego, przywiezienie na tereny plebiscytu blisko 100 tyś. osób z Zagłębia Ruhry, jako Mazurów. W sumie Polsce przyznano tylko 8 gmin, z tego tylko 3 na Mazurach. Ówczesne tereny plebiscytowe stały się częścią Polski dopiero w 1945 r.
Jednak zanim to się stało, tereny te rozwijały się jako część państwa niemieckiego. Między innymi budowano linie kolejowe. I właśnie dziś o pozostałościach po jednej z takich linii chcę opowiedzieć. 
Na początku XX w. podjęto budowę linii kolejowej, która miała od Gołdapi prowadzić do Żytkiejm, następnie przez Tolkminkiejmy (obecnie w obwodzie kaliningradzkim - Rosja) do Gumbina (obecnie Gusiew, w Rosji). Linia miała okrążać puszczę Romincką, umożliwiając dojazd w różne miejsca turystom, myśliwym i wędkarzom.

Najciekawszy obiekt, a właściwie obiekty, na tej linii, to bliźniacze wiadukty w Stańczykach. Jako pierwszy powstał most południowy (1912 - 14, sfinalizowany w 1917), po nim powstał most północny. Obydwa wiadukty miały tworzyć korytarz transportowy, wiodący na dzisiejszą Litwę. Zbudowano dwa, ponieważ miał być on dwu torowy, co się jednak nie udało. Ostatecznie tor położono na tylko na południowym wiadukcie i uruchomiono połączenie w 1927 r. Ruch nigdy nie był intensywny - przyczyniała się do tego niska gęstość zaludnienia tych terenów. Dodatkowo, po dojściu nazistów do władzy w Niemczech w 1933 r. dodatkowo zmniejszono ilość pociągów - by nie przeszkadzały w polowaniach na terenie puszczy, którą uznano za prywatny teren Wielkiego Łowczego Rzeszy - Hermana Goeringa. W 1938 r. rozkład jazdy przewidywał 3 pary pociągów dziennie, dodatkowo w soboty i niedziele uruchamiano kolejną parę.
Linia swoje istnienie zakończyła w 1945 r. dzięki tzw. batalionom trofiejnym. Co to było? Otóż Rosjanie uznali, że należy im się odszkodowanie od Niemiec. Dlatego grabiono, co tylko się dało. W głąb Związku Radzieckiego wywożono całe linie kolejowe, a nawet fabryki. Oddziały, które zajmowały się demontażem mienia i wysyłaniem na wschód nazywano trofiejnymi, czyli zajmującymi się zdobyczą.

Pozostały tylko obiekty inżynieryjne, których zdemontować się nie dało - np. wiadukty. Te w Stańczykach, były największe na linii. Każdy z nich ma blisko 180 m i ponad 36 m wysokości nad dnem doliny, którą płynie mała rzeczka Błędzianka - tak nazywa się górny bieg Rominty. Mają po 5 przęseł. Przypominają rzymski akwedukt w Pont-du-Gard, stąd też ich nazwa akweduktów puszczy Rominckiej. Wykonane są z betonu zbrojonego stalą. Co ciekawe, na północnym wiadukcie widać belkę drewnianą, co dla niektórych jest argumentem, że przynajmniej ten jeden został wykonany z drewna oblanego betonem. Nie bardzo jest to możliwe - po pierwsze drewniana konstrukcja zostałaby zgnieciona tonami betonu, po drugie, nie dało by się wykonać takich łuków, bez stalowego wzmocnienia. Najprawdopodobniej owa belka jest pozostałością szalunku, do którego wlewano beton.

Nawet jeśli linia ta przetrwałaby II Wojnę, lub wkrótce później została odbudowana, to i tak byłaby jedną z pierwszych do zamknięcia. Niskie zaludnienie, brak przemysłu, upadek PGRów, byłyby argumentem dla likwidacji. Jedyną szansą byłaby linia turystyczna - ale na to lokalnym gminom brak funduszy. Obecnie wiadukty w Stańczykach są własnością prywatną, do niedawna można było z nich skoczyć na bungee. Obecnie, zły stan techniczny nawet na to nie pozwala. Co będzie dalej? Zobaczymy.

Zapraszam znów!

czwartek, 21 czerwca 2018

I tak wzdłuż granicy - Moczary

Wyjeżdżając z Ustrzyk Dolnych wielką obwodnicą bieszczadzką na południe, właściwie w każdej z wsi można zobaczyć jakąś cerkiew. Warto także odbijać od głównej drogi, zwłaszcza na wschodnią stronę - w kierunku granicy. Jadąc od Jałowego do wspomnianego kiedyś Bandrowa Narodowego, w pewnym miejscu jest drogowskaz - Moczary. Obok kolejny, do Domu Pomocy Społecznej w Moczarach. 

Obecnie jest to jedna z tych wsi, które leżą daleko od świata. Droga, którą jechałem, wyglądała jak po ostrzale artyleryjskim. Dziura w dziurze obok dziury. W samej wiosce mieszka obecnie około 300 mieszkańców, do tego należy doliczyć mieszkające w DPS - dysponuje on 146 miejscami dla osób przewlekle chorych psychicznie. Szukając informacji o samej wsi sięgnąłem do Słownika geograficznego Królestwa Polskiego, do tomu VI, z 1885 r. Podaje on następujące informacje - 11 km do sądu i urzędu pocztowego w Ustrzykach Dolnych, ma cerkiew grekokatolicką, należącą do parafii w Jałowem. Leży w okolicy górskiej, lesistej (to się nie zmieniło), 561 m npm., nad dopływem Jasienki, uchodzącej do Strwiąża. Słownik wspomina także o przysiółku Dodatnik. Według spisu z 1881 r. mieszkało tu 383 mieszkańców. Z kolei schematyzm diecezji grekokatolickiej podaje 3 katolików i 491 grekokatolików. 
Pierwsza cerkiew powstała w 1754 r. Obecnie istniejąca pochodzi z 1919 r. Naprzeciwko niej zbudowano wspomniany już wcześniej DPS. 
Cerkiew pierwotnie nosiła wezwanie Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja. Została wybudowana na planie krzyża łacińskiego, z kopułą na przecięciu ramion krzyża. Jest to konstrukcja drewniana, zrębowa, orientowana. Ściany w większości są szalowane poziomo. Prezbiterium zamknięte trójbocznie, z zakrystiami po obu stronach. Cerkiew jest kryta blachą w kolorze czerwonym, co ładnie się zgrywa z kolorem ścian. 
Dach jednokalenicowy, z wieżyczkami nad nawą i sanktuarium, podobna wieżyczka znajduje się na szczycie kopuły. Sama kopuła oparta jest na ośmiobocznym tamburze. Obok świątyni znajduje się mała, ażurowa dzwonnica.
Zaraz po II wojnie Moczary znalazły się w ZSRR, w 1951 r., dzięki korekcie granic wróciły do Polski. W latach 50 osiedlono w Moczarach (zresztą nie tylko) komunistycznych uchodźców z Grecji, którzy musieli uciec stamtąd po przegranej wojnie domowej. Ci wykorzystywali cerkiew jako magazyn i zniszczyli jej wyposażenie. Sam budynek, mocno zdewastowany i w kiepskim stanie technicznym przekazano parafii rzymskokatolickiej w Ustrzykach Dolnych - Jasieniu w 1991 r. Wtedy też przeprowadzono remont i rekonsekrowano ją jako kościół filialny p.w. Niepokalanego Serca NMP. 
Świątynia, mimo przeprowadzonego remontu nie jest w najlepszym stanie. Wewnątrz nie zachowało się wyposażenie, nieliczne sprzęty są współczesne. 
Zapraszam zaś!

sobota, 9 czerwca 2018

Po przeprowadzce - Bandrów Narodowy

Tuż przy granicy ukraińskiej, jakieś 10 km na południowy wschód od Ustrzyk Dolnych znajduje się Bandrów Narodowy. Ta niewielka wieś została lokowana na prawie wołoskim w 1513 r. i stanowiła część królewszczyzn. W 1783 r. w ramach kolonizacji józefińskiej w części Bandrowa, nazywanej później Bandrów - Kolonia (Deusch Bandrow), zostali osiedleni osadnicy niemieccy.
Tą część zorganizowano w stylu łańcuchówki niemieckiej. Oznacza to, że wzdłuż drogi, biegnącej zwykle dnem doliny, po obu jej stronach budowano zagrody, na wykarczowanym łąnie pola. Każda zagroda składała się z domu mieszkalnego, oraz zabudowań gospodarczych, typu obora, szopa, spichlerz. Dalej ten łan przechodził w las, należący do tego samego gospodarza, kończący się na granicy wsi.
Na terenach Bieszczad takich kolonii niemieckich było całkiem sporo, wystarczy wspomnieć przysiółek Steinfels, należący do nieodległego Stebnika. (Obie wspomniane osadny nie istnieją) 
Ciekawostką dotyczącą Bandrowa, jest to, że jest to jeden z najstarszych ośrodków górnictwa naftowego na świecie - najstarsze kopalnie ropy naftowej powstały przed 1884 r. 
Pierwsza świątynia chrześcijańska powstała wkrótce po lokacji i była to cerkiew p.w. Narodzenia Matki Bożej. Kolejne świątynie powstawały w tym samym miejscu, ostatnia, z 1880 r., także była drewniana. Gdy wprowadzili się osadnicy luterańscy, w 1788 r. zbudowali dla siebie drewniany dom modlitwy. Został on rozebrany w 1860 r. Siedem lat później zbudowali nowy, murowany. 
Niestety, historia swoje zrobiła. O ile w dwudziestoleciu międzywojennym mieszkało tu około tysiąca grekokatolików i miej więcej tyle samo luteran, to dziś ani jednych, ani drugich, już nie ma. W 1944 r. luteranie albo uciekli, albo zostali wywiezieni, także część ludności ukraińskiej trafiło na Syberię. W 1951 r. w ramach umowy o wymianie granic, pozostali mieszkańcy zostali przesiedleni, a opuszczona wieś trafiła w granice Polski. W latach 1954-56 domy, które zostały ocenione jako nie nadające się do zamieszkania, zburzono. Wtedy też zburzono cerkiew. Prawdopodobnie też wtedy zburzono zbór luterański - ale co do tego nie mam pewności.
No dobra, ale skoro cerkiew zburzono, to co jest na zdjęciach? No więc na zdjęciach jest cerkiew, która obecnie stoi w Bandrowie, ale znajduje się tam dopiero od 1974 r. Jej historia zaczęła się w pobliskim Jasieniu, w 1825 r. Opuszczona po wysiedleniach ludności, od 1951 r. używana była jako magazyn min. GS-u. W 1964 r. przeznaczono ją do rozebrania, ale dzięki wysiłkom mieszkańców Bandrowa oraz miejscowego duchowieństwa, została wybrana do przeniesienia. Rozebrano ją i po przewiezieniu na obecne miejsce, złożono na nowo. Obecnie jest używana jako kościół filialny p.w. św. Michała dla parafii w Ustrzykach Górnych - Jasieniu.
Jest to cerkiew drewniana, konstrukcji zrębowej, orientowana, szalowana. Pozornie dwudzielna - babiniec nie wyróżnia się w bryle. Prezbiterium zamknięte trójbocznie, z zakrystią od północy. Na dwukalenicowym dachu, nad nawą wieżyczka z latarnią. Wewnątrz stropy płaskie, całe wyposażenie jest współczesne.
Za cerkwią znajdują się pozostałości cmentarza, z zachowanymi kilkoma nagrobkami.
Pozdrawiam i zapraszam już wkrótce!