Nie wiem, czy wiecie, ale wśród świętych Pańskich jest nawet jeden taki, który jest patronem mostów i przepraw rzecznych. To święty Jan Nepomucen. Urodził się On około 1350 r. w Pomuku, (dziś Nepomuk w Czechach). Około 1380 r. przyjął święcenia kapłańskie i został kanonikiem przy katedrze św. Wita, Wacława i Wojciecha na praskich Hradczanach. W 1389 r. został wikariuszem generalnym praskiego biskupa Jana z Jenstenu. Jan Nepomuk został także wybrany na spowiednika Zofii Bawarskiej, żony króla Czech Wacława IV.
Tenże król, pod wpływem czy to plotek, czy to przeczucia, nie będąc pewny wierności swej małżonki, zażądał od Jana ujawnienia, co też Zofia mówi na spowiedzi. Gdy spowiednik odmówił odpowiedzi, zasłaniając się tajemnicą spowiedzi, król wydał go na tortury, a następnie, 23 marca 1393 r., nakazał Go wrzucić z mostu Karola do Wełtawy. Po wyłowieniu ciała z rzeki, jego szczątki zostały złożone w katedrze na Hradczanach.
Gdy w 1719 r. otwarto jego grób, okazało się, że nie rozłożył się język. Został beatyfikowany w 1721 r. przez Innocentego XIII i kanonizowany 8 lat później przez Benedykta XIII. Jest patronem min. spowiedników, dobrej spowiedzi, dobrej sławy, ale też mostów, przepraw rzecznych, tonących. Z tego też powodu jego figury można spotkać na brzegach rzek, przy przeprawach, mostach, ale też na skrzyżowaniach dróg, na publicznych placach, przy kościołach. Zwykle jest przedstawiany jako kapłan z palcem na ustach, napisem - milczałem, z księgą, kłódką, listem, krzyżem w rękach.
Jednak w Narolu jest rzeźba trochę inna.
Jest to jedna z niewielu w Polsce rzeźb przedstawiających
św. Jana Nepomucena adorującego wizerunek Matki Boskiej ze Starej Boleslavii
(podobno jest takich 8 w kraju). Ciekawa jest historia tej rzeźby. Otóż
fundator tej rzeźby, Feliks Antoni hrabia Łoś, właściciel Narola w połowie
XVIII w., wracał z nieodległej Łówczy, gdy wezbrane po ulewie wody zerwały
mostek na przepływającej przez Narol rzeki Tanwi. Kozak, powożący karocą, odradzał
przeprawę, ale uparty hrabia wymusił swoje. Fale przewróciły karocę i zatopiły
konie, hrabia ocalał tylko dzięki temu, że kozak chwycił go za czuprynę i
wyciągnął z wody. Po powrocie do pałacu, hrabia nakazał oćwiczyć 50 batami
kozaka, że "chamską ręką tknął czuprynę jaśnie Pana", a w nagrodę za
uratowanie życia nadał wolność i folwark wraz z 30 krowami na Ukrainie. Na
miejscu zdarzenia hrabia ufundował kapliczkę, z napisem: "Co Pan Panu winien,
Pan Wie Że Pan Pana wyratował w Tanwie, Że więc tedy Pan Pana z Tanwi wyratował
Pan Panu w zamian za to figurę ufundował". W XIX w. kapliczka została
przeniesiona w obecne miejsce i słynny zapis został zatarty.
Oj, trzeba mieć poczucie własnej wartości, żeby coś takiego napisać!
Do poczytania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz