piątek, 1 stycznia 2016

Święty Mikołaj, Jego wilk i koszyk z dziećmi

Tematem wstępu - pierwszy post w Nowym Roku 2016! Wszystkiego najlepszego!
Moje postanowienie noworoczne, to częstsze pisanie tekstów - zobaczymy co z tego wyjdzie. 
Przenieśmy się do Kryłowa, a właściwie to do Kolonii Kryłów. Wschodnie pogranicze - sam Kryłów leży na brzegu Bugu, który jest tam granicą. Dwa kilometry w głąb Polski jest przysiółek, nazwany Kolonia Kryłów. Naprzeciw źródełka, które uchodziło za cudowne, stoi figura świętego Mikołaja. Figura jak figura, ale ciekawy jest wilk, który wyszczerzony stoi tuż obok. 
Figura pochodzi prawdopodobne z XVII wieku, wilk wygląda na starszego. Cała kompozycja jest już dość mocno zniszczona, zwłaszcza wilk w którego strzelali żołnierze radzieccy, usiłując go zabić, a także kosz, w którym znajdują się główki dzieci. 
Przed II wojną było to popularne miejsce pielgrzymkowe, uczęszczane przez chrześcijan trzech wyznań: katolików, grekokatolików i prawosławnych. Obok stała skarbona, która stała się zarzewiem sporu, rozwiązanego "ręcznie":
Było to 8 maja 1911 r. Właśnie wtedy wypadał wedle cerkiewnego kalendarza odpust w Szychowicach. Częścią odpustu była procesja prawosławnych do sanktuarium św. Mikołaja. Tego samego dnia, ks. Dębowski postanowił poświęcić pola, idąc z figurami św. Stanisława, który był patronem dnia, oraz św. Mikołaja, bo również był biskupem. Pierwsi dotarli katolicy, ksiądz zaczął litanią i antyfoną. Następnie przemówił: 
- Kochani, brońcie swego świętego, swego wilka i tej cudownej wody. Od was zależy, do kogo będzie należała. Jeśli zwyciężycie złe siły - a Bóg jest z nami - sprawę wygramy. Inaczej... 
Tu przerwał i poszedł do pobliskiej leśniczówki. Ludzie zaczęli odmawiać, gdy nadeszli prawosławni. Zaczęły mieszać się śpiewy z różańcem.
 

Po pewnym czasie zaczęły padać pytania i pogróżki:
- Dajte i nam pomołytsia
- To nasz światyj Nikoła i światyj wowk
- Ne śpiwajty wże
- Zamowczyte! Teper my budiemo mołytsia
Katolicy zaintonowali godzinki, na to batiuszka z Szychowiec ryknął:
- Wo imia swiatoj Bohorodyci. Byjte ich!
Katolicy chwycili drążki od feretronów i od sztandarów, prawosławni powyrywali sztachety z płotu i na siebie! Zamiast modlitwy rozległy się okrzyki bojowe, jęki i łomoty. Polała się krew, mimo, że nie użyto broni palnej. Walka trwała blisko godzinę. 
Batiuszka złotym krzyżem zachęcał swoich, organista aż ochrypł od zachęcania do boju katolików. Dopiero zauważenie nadchodzącej odsieczy unitów przeważyło o zwycięstwie. Batiuszka krzyknął: Ditunki, wtykajte! (Dzieci, uciekajcie). Prawosławni wycofali się, wrócił ks. Dębowski, który zaintonował pieśń "Kto się w opiekę" i poprowadził procesję z powrotem do Kryłowa. Niektórzy kuleli, innych trzeba było wieźć na wozach, ale wszystkich przepełniała duma. 
Tak zabawnie nie było, bo katolickim uczestnikom groziło więzienie. Na szczęście odpowiednio dane łapówki oraz układ z popem z Kryłowa, który otrzymywał połowę dochodów ze skarbony załagodziło sytuację. 
Dziś to spokojne i ciche miejsce, tylko wspominające swą huczną historię.
Jeszcze tylko zdjęcie źródełka:
Do poczytania :)





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz