Jest w Bieszczadzkiej dolinie Sanu, u podnóża Otrytu mała osada, która się nazywa Chmiel. Obecnie jest to malutka, senna miejscowość, raczej omijana przez turystów. Nie biegnie tędy jakaś ważna droga, kilka mało znaczących ścieżek dydaktycznych. Sama osada została lokowana na prawie wołoskim w 1502 r. na terenie tzw. państwa sobańskiego. Jeszcze w 1526 r. osada, pod nazwą Chmyel posiadała jeszcze wolniznę.
Wieś dzieliła losy okolic - przechodziła z rąk do rąk, od 1944 - 51 r. należała do ZSRR, wróciła do Polski spustoszona i bez ludności. Rosjanie zlikwidowali całą zabudowę z wyjątkiem cerkwi i plebanii. W drugiej połowie lat 50 do wsi wraca kilka rodzin Ukraińców, wcześniej wysiedlonych. Niemal równocześnie wieś staje się miejscem eksperymentalnego osadnictwa tzw. "katolików nowoczesnych" ze stowarzyszenia PAX. Bardzo szybko akcja osadnicza okazała się porażką - większość osadników pieniądze przepiło, zwierzęta zarżnęli na mięso, w końcu pouciekali. Niektórzy zostali - jak Franciszek Kazimierczyk - myśliwy, który odstrzelił 58 wilków (najwięcej w kraju).
Chmiel był jedną z wsi, gdzie nagrywano ujęcia do filmu i serialu Pan Wołodyjowski. Grał Raszków, Mołdawskie miasteczko spalone w powieści przez Tatarów. O kręceniu scen tak pisze Wojomir Wojciechowski, autor wspomnień Czar Bieszczadów Wspomnienia Woja: Sceny pożaru Raszkowa z filmu "Pan Wołodyjowski" zostały nakręcone w
miejscowości położonej na prawym brzegu Sanu w odległości 15 km od
Lutowisk. Jest tam piękna cerkiewka, która pasowała do inscenizacji
sienkiewiczowskiego Raszkowa i do scenariusza filmu. Została dostosowana
jedynie przez pomalowanie dachu na gont. Wykonane zostały także atrapy
przednich ścian chałup krytych słomą, okna z belek i wielki majdan z
żerdzi i pali. Byłem przy nakręceniu sceny pożaru "naszego" Raszkowa.
Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Sam moment kręconej sceny przeżyłem
tak, że aż włosy zjeżyły mi się na głowie. To było niesamowite! Wpadają
Tatarzy, ludność ucieka, tu się nagle zapalają dachy, pali się również
cerkiew, biegną gęsi, kaczki, kogoś wloką za nogi..."
Z nagrywaniem scen pożaru był pewien kłopot - otóż niektórzy z historyków twierdzą, że z dymem miała iść także cerkiew. Dopiero interwencja służb konserwatorskich uratowała świątynię przed zagładą - zmieniono ją na magazyn sprzętu Ochotniczej Straży Pożarnej. Od 1970 r. dzięki staraniom bp Ignacego Tokarczuka przejęli ją katolicy, by po remoncie używać jako kościół filialny.
Cerkiew powstała w 1904 r. w centralnej części wsi, wokół niej zachował się cmentarz z dużo starszymi nagrobkami. Budowla orientowana, konstrukcji zrębowej, na kamiennym podmurowaniu, trójdzielna, jednokopułowa, z opasaniem na rysiach. Sanktuarium zamknięte trójbocznie, z pastoforiami (zakrystiami) po bokach. Poszerzony korpus nawowy nadaje budowli charakter krzyżowy. Nad nawą znajduje się wysoki tambur, na którym posadowiona jest ośmiopołaciowa, podcięta kopuła. Cała cerkiew jest zbudowana w stylu nowoukraińskim, często też nazywanym narodowym.
Patronem świątyni był i jest św. Mikołaj - po przejęciu świątyni pozostawiono dotychczasowego patrona, co raczej było rzadkością w Bieszczadach.Święty Mikołaj był w sposób szczególny czczony na terenach Karpat.
W roczniku Magury'05 Urszula Janicka- Krzywda w artykule "Św. Mikołaj Cudotwórca" pisze: Istniał tu ciekawy zwyczaj, być może o pogańskim rodowodzie, umieszczania w dłoniach osób zmarłych listu - zaświadczenia, adresowanego do świętego Mikołaja, z oznajmieniem, że zmarły był prawowitym chrześcijaninem. Wielu badaczy uważa, że kult św. Mikołaja na Rusi zajął miejsce kultu miejscowych bóstw pogańskich, między innymi Wołosa - opiekuna urodzaju, płodności, zwierząt hodowlanych, pszczół. "
W roczniku Magury'05 Urszula Janicka- Krzywda w artykule "Św. Mikołaj Cudotwórca" pisze: Istniał tu ciekawy zwyczaj, być może o pogańskim rodowodzie, umieszczania w dłoniach osób zmarłych listu - zaświadczenia, adresowanego do świętego Mikołaja, z oznajmieniem, że zmarły był prawowitym chrześcijaninem. Wielu badaczy uważa, że kult św. Mikołaja na Rusi zajął miejsce kultu miejscowych bóstw pogańskich, między innymi Wołosa - opiekuna urodzaju, płodności, zwierząt hodowlanych, pszczół. "
Obok świątyni odnaleziono kamienną płytę nagrobną Fieronii z Dubrawskich Orlickiej, która zmarła w 1644 r. Pełny tekst inskrypcji brzmi: Roku Bożego 144, miesiąca lipca, dnia 17/ Tu leży szlachetna
urodzona Pani Feronia rodzona córka Pana Ewstafija Dubrawskoho a
małżonka Pana Ioanna Orlikoho/ Spoczywa tu w wierze, czeka daru, którym
darem
obiecane w niebie Królestwo.
To do poczytania :)