piątek, 23 listopada 2018

Filialna - Stubienko

Odwiedzając kolejne świątynie niegdyś grekokatolickie, zadziwia mnie dawna struktura parafialna. Niemalże każda wieś miała swoją cerkiew, ale nie każda wieś stanowiła siedzibę parafii. Istniała sieć parafii, a niemalże każda z nich miała też swoje filie. Tego typu rozwiązanie zapewniało dostępność ludności do miejsca modlitwy - nie musieli jechać do świątyni, która często była oddalona o kilka, kilkanaście kilometrów. A warto pamiętać, że mówimy o okresie przed II Wojną Światową - bez samochodów, bez komunikacji publicznej. Zdecydowanie łatwiej było przywieźć kapłana, niż do niego jechać. 

Jedną z takich cerkwi filialnych jest ta w Stubienku. Niegdyś stanowiła filię parafii w pobliskim Stubnie. Co ciekawe - cerkiew w Stubnie nie istnieje. Murowana świątynia, pochodząca z 1898 r. została zburzona w latach 50 XX wieku. Filialna, mimo, że wykonana z mniej trwałego materiału, jakim jest drewno, istnieje do dziś. 

Żeby dostać się do Stubienka, trzeba jadąc od Radymna w kierunku przejścia granicznego w Korczowej, skręcić w lokalną drogę do Stubna, stamtąd dalej do Stubienka. Na pierwszy rzut oka świątynia nie wygląda jak cerkiew - o taki zwykły, drewniany kościółek. 

Cerkiew powstała w 1849 r. na miejscu wcześniejszej. Otrzymała wezwanie Narodzenia Bogarodzicy. Pierwotnie był to budynek dwudzielny, ale w latach 90 XIX wieku został rozbudowany o babiniec. W tym samym czasie wnętrze zostało pokryte polichromią iluzjonistyczną. Malowidła ze scenami figuralnymi i dekoracją ornamentalną pokrywają strop i ściany wewnątrz. 

W 1900 r. cerkiew wzbogaciła się o nowy ikonostas, autorstwa Józefa Sydorowicza. Ikonostas ten obecnie znajduje się w wyposażeniu współcześnie wybudowanej cerkwi grekokatolickiej w Mokrem. 

Po wysiedleniu ludności ukraińskiej w 1947 r., świątynię przekazano Kościołowi Rzymskokatolickiemu, lecz nie była używana do celów kultowych. W latach 60 XX wieku przez pewien czas była magazynem ziarna, potem stała opuszczona i zamknięta. Od 1973 r. pełni funkcje kościoła rzymskokatolickiego p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego. Jest to filia parafii w Stubnie. 
Jest to budowla drewniana, konstrukcji zrębowej, oszalowana pionowymi deskami. Nawa jest nieco wyższa od sanktuarium i babińca. Dachy kryte blachą, nad babińcem i nawą dwuspadowe, nad sanktuarium pięciopołaciowy. Na kalenicy nawy mała wieżyczka na sygnaturkę. 
Obok świątyni stoi dzwonnica, będąca rówieśniczką cerkwi. Ma ciekawą konstrukcję z pseudoizbicą, z otwartą galerią słupową. 

Do poczytania!

piątek, 9 listopada 2018

Ale, że gdzie? - Kormanice/Fredropol

Skąd tytułowe pytanie? Ano stąd, że można spotkać się z różnymi opisami. Jedni podadzą, że to Kormanice, inni, że Fredropol. Może powiem tak: nie wiem! Bo wszystko zaczęło się od Kormanic. Ich historia sięga przed 1427 r. gdy podkomorzy przemyski, Franciszek Grochowski, wziął posiadłości i założył dom Kormanickich herbu Junosza. A nawet wcześniej, gdyż wg. Słownika geograficznego Królestwa Polskiego, w aktach grodzkich i ziemskich, znajdował się wydany w 1407 r. przez króla Władysława Jagiełłę akt, z którego wynika, że Kormanicze, należą do władyctwa przemyskiego i stanowią jego uposażenie.  

We wsi zajmowano się tkaniem sukna dla włościan (chłopów), staropolskie korman oznaczało grubą siermięgę albo sukmanę. (Siermięga, to rodzaj prostego płaszcza, noszonego przez chłopów - stąd wzięło się określenie siermiężny - prosty, toporny). 
Na terenie wsi Kormanice Maksymilian Fredro założył miasteczko Fredropol - miejscowość uzyskała prawa miejskie w 1720 r., utraciła przed 1880 r. W miasteczku tym, na przełomie XVI i XVII wieku rodzina Fredrów wybudowała zameczek, który jednak na skutek potopu szwedzkiego i niewiele późniejszego najazdu tatarskiego obecnie znajduje się w ruinie. 
By ZeroJeden - Praca własna, CC BY-SA 3.0 pl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=21167679
Stan obecny, niech najlepiej podsumuje sytuacja ze znakami. Wjeżdżając do miejscowości od strony Przemyśla, widzisz znak Fredropol. Po kilku metrach, w prawo drogowskaz Kormanice. Ok. Po chwili mijasz punkt apteczny, z dużym napisem, we Fredropolu. Jadąc tą samą drogą, po chwili po prawej masz cerkiew - adres: Kormanice. No ale następne dwa budynki - poczta i urząd gminy są już we Fredropolu. No oszaleć można. A, właśnie. Znak pokazujący drogę do cerkwi opisuje ją jako Fredropol. 
 Ale zostawmy już te rozważania. Na pagórku w centrum wsi stoi monumentalna drewniana cerkiew. Zbudowano ją w latach 1923-26 na miejscu wcześniejszej, pochodzącej z 1772 r. Konsekrowano ją pod wezwaniem Soboru Bogurodzicy. 
Powstała w modnym wówczas stylu ukraińskim narodowym, wzorującym się na cerkwiach huculskich. Zbudowano ją na planie krzyża, orientowaną. W centrum kwadratowa nawa, optycznie powiększona przez wysoki dach namiotowy, trzykrotnie łamany, przechodzący w ośmioboczny tambur kryty kopułą. Całość budowli ma konstrukcję zrębową, oszalowaną pionowymi deskami. Dachy kryte blachą. Po bokach prezbiterium znajdują się przybudówki, mieszczące zakrystie.
Obok cerkwi stoi drewniana dzwonnica, pochodząca z 1926 r. Wewnątrz stropy płaskie, całość wnętrza pokryta boazerią i wyposażona współcześnie, jako kościół rzymskokatolicki, którym jest od 1947 r. 
Jeszcze na koniec ciekawostka. Nad wsią góruje Łysa Góra. Na jej zboczu znajduje się miejsce odpustowe, Zjawlinja czyli Objawienie. Według lokalnej tradycji, w tym miejscu, ubogiej wiejskiej dziewczynie, która zbierała zioła, objawiła się Matka Boska. Stopy Maryi odcisnęły się w kamieniu, na którym stała. Kamień ów próbowano kilkakrotnie przewieźć do Niżankowic, ale za każdym razem cudownie wracał na miejsce. Więc zdecydowano go zostawić i obok wybudowano w 1860 r. małą drewnianą cerkiewkę. Obok niej znajdował się źródło z cudowną wodą. Cerkiewka nie przetrwała wojny, sława miejsca całkiem zanikła, dopiero od 1995 r. podjęto próbę odnowienia tego miejsca. Raz do roku, w święto Zaśnięcia Bogurodzicy, odprawia się tam przy kapliczce Nabożeństwo. A Zaśnięcie Bogurodzicy to 15 sierpnia w kalendarzu juliańskim, czyli po przeliczeniu na nasz kalendarz 28 sierpnia.
Pozdrawiam i zapraszam zaś!

piątek, 26 października 2018

A leży sobie taki przy drodze - gdzieś w okolicy Młynów

Tak szczerze - to totalny przypadek. Zupełnie, ale to zupełnie nieplanowany. Zobaczony kątem oka. Nie hamowałem od razu, bo to niebezpieczne. Po prostu kawałek dalej zawróciłem. A o co chodzi? O bunkier.
To jeden z bardzo wielu bunkrów, wybudowanych jako tzw. linia Mołotowa. 
Po napaści ZSRR na Polskę, zachodnie granice Związku Radzieckiego mocno przesunęły się w stronę Niemiec, oba kraje zaczęły ze sobą sąsiadować. Musiano zmienić plany obrony terytorium, tym bardziej, że Stalin planował atak na III Rzeszę. Pierwotna koncepcja obronna opierała się na tzw. linii Stalina - pasu fortyfikacji, pogrupowanych w rejony umocnione, ciągnącego się od Karelii przy granicy z Finlandią, aż do wybrzeży Morza Czarnego. Konieczna była nowa linia umocnień, nad którą zaczęto pracować już w październiku 1939 r. 
Zrezygnowano z koncepcji marszałka Szaposznikowa, który chciał, by bunkry powstawały w odległości kilkudziesięciu kilometrów od granicy - były by bardziej zabezpieczone przed oczami Niemców, do tego powstało by głębokie przedpole, łatwiejsze do obrony. Wygrała jednak koncepcja Stalina (bo jakże by mogło być inaczej), by budować bezpośrednio w pasie granicznym, w oparciu o przeszkody naturalne, np. rzekę Bug. 

Powstało 13 rejonów umocnionych, od Bałtyku (okolice Połągi na Litwie) aż po Przemyśl. Każdy rejon umocniony składał się z pasu przesłaniania, na który składały się umocnienia polowe, za tym pasem tworzono 3-5 węzłów obrony. Każdy z takich węzłów składał się z 3-5 kompanijnych punktów oporu, składających się z kilku położonych blisko siebie i osłaniających się schronów bojowych. 
Budowano bardzo szybko, wykorzystując pracę ponad 150 tysięcy żołnierzy i tysięcy pracowników cywilnych. Do pracy przy umocnieniach zmuszano także mieszkańców okolic, gdzie powstawały rejony umocnione. Ogrom pracy oddaje inwentaryzacja, wykonana przez Niemców, po zdobyciu tych terenów. Zidentyfikowali blisko 1900 obiektów, w tym: 540 schronów broni maszynowej, 460 przeciwpancernej, 68 stanowisk artylerii fortecznej, 43 schrony dowodzenia. Ponadto naliczono blisko 800 obiektów w budowie. A założenia były o wiele większe! 

Linia miała być gotowa na wiosnę 1942, ale była to fikcja, oparta sfałszowanej sprawozdawczości. Aby uzbroić stanowiska, postanowiono przenieść wyposażenie z linii Stalina. Skutkiem tego ją rozbrojono, a linii Mołotowa nie zdążono uzbroić. Z chwilą ataku niemieckiego (22 czerwca 1941 r.) wiele punktów nie było obsadzone, na innych żołnierze byli pijani. Niemcy omijali punkty oporu, zostawiając ich likwidację oddziałom drugoliniowym. 
Linia Mołotowa nie spełniła swojego zadania - nie zatrzymała ani nie zwolniła pochodu Niemców. Jednak były to budowle bardzo nowoczesne, jak na swoje czasy. Dla Armii Krajowej, były źródłem uzbrojenia - zabierano pozostawioną broń. Dla UPA, stanowiły przydatne kryjówki. Dla miejscowych - były źródłem sprzętu technicznego, tj. agregaty prądotwórcze, piecyki itp. 

Obecnie na terenie Polski znajduje się częściowe, lub kompletne sześć rejonów umocnionych: Grodzieński, Osowiecki, Zambrowski, Brzeski, Rawsko- Ruski, Przemyski. 
Sama nazwa jest bardzo "świeża": jako pierwszy użył ją Wiktor Suworow, w książce Lodołamacz, z 1988 r. Nazwa przyjęła się z racji swej trafności. To pakt Ribentropp - Mołotow przyczynił się do nowych granic, które trzeba było chronić.

Do Poczytania!    

sobota, 20 października 2018

Jedna z najstarszych - Chotyniec

W swoich tekstach opisałem już najstarszą drewnianą cerkiew w Polsce (Radruż). Dziś chciałbym przedstawić kolejną z tych najstarszych - może nie koniecznie drugą z kolei, ale zawsze. 

Jest na Podkarpaciu wieś o nazwie Chotyniec. Co prawda pierwsze wzmianki o miejscowości pochodzą z XV wieku, ale na pewno istniały tu wcześniejsze formy osadnictwa - na polach w pobliżu wsi znajduje się wzniesienie Horodysko (Grodzisko), gdzie na szczycie zachowały się formy przypominające wały wczesnośredniowiecznego grodziska. Badania archeologiczne, prowadzone po 2016 r. odkryły zabytki pochodzenia scytyjskiego, w tym grodzisko i osady je otaczające. Wieś należała do domeny królewskiej, więc bywała nadawana różnym zasłużonym osobom, lub zastawiana. Na przełomie XVI i XVII wieku, swoją siedzibę miał tu słynny "Diabeł Łańcucki", Stanisław Stadnicki. W 1603 r. miała tu miejsce regularna bitwa między wojskami Stadnickiego i podobnego mu awanturnika, Jana Herbuta. Generalnie XVII wiek był bardzo pechowy dla wsi - jak nie najazd tatarski, to kozacki, jak nie kozacki, to węgierski. W sumie straty wyniosły 3/4 zabudowy. Od 1772 r., po I rozbiorze Polski, Chotyniec trafił w granice Austrii. W połowie XIX wielu we wsi mieszkało prawie 1200 osób, w zdecydowanej większości grekokatolików. W czasie I wojny, walki o linię Sanu przyniosły wiele szkód, w tym zniszczono dzwonnicę przycerkiewną. Przed II wojną wieś była zamieszkana głównie przez ludność ukraińską. Po wojnie mocno działała tu UPA, więc w 1947 większość mieszkańców (740 osób) wysiedlono. 

Chotyniecką cerkiew tradycyjnie datuje się na 1615 r. jednak nie ma to potwierdzenia w istniejących źródłach. Na podstawie analizy architektonicznej, większość badaczy wskazuje prawdopodobny okres powstania na okolice 1600 roku. Pierwszy dokument, potwierdzający istnienie świątyni, to pochodzący z 1671 r. przywilej Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Tym elementem, który rzuca się w oczy, jest półotwarta galeria nadwieszona nad babińcem. Ta galeria stanowiła element dojścia do kaplicy, która znajdowała się właśnie na piętrze nad babińcem. Kaplica ta miała swoje osobne wezwanie: Zwiastowania Maryi i swój ikonostas. Ale po co ta kaplica? Otóż gdy budowano tą świątynię, kościół grekokatolicki zakazywał sprawowania więcej niż jednej liturgii w ciągu dnia. Z powodu dużej liczby mieszkańców wydzielono takie miejsce, cerkiew w cerkwi, by móc sprawować dwie liturgie w ciągu dnia. 

W 1733 r. w czasie remontu wzniesiono nad sanktuarium ośmioboczny tambur, sklepiony sferyczną kopułą. W 1735 r. wykonano polichromię nawy, w 1753 wymieniono dolną część ikonostasu. Polichromia sanktuarium pochodzi z 1772 r. Wielką przebudowę przeszła świątynia w 1858 r. Nad zrębową kopułą nad nawą nabudowano pozorną kopułę, w zrębach tamburu wycięto okna. Dawną kaplicę nad babińcem przerobiono na chór muzyczny, dokonując przeprucia w zrębie nawy. 

Kolejna przebudowa, to 1925 r. Dobudowano wówczas prostokątną kruchtę, likwidując też część sobót, części galerii babińca i portalu, zaś wewnątrz zlikwidowano chór muzyczny (przeniesiony na zachodnią ścianę kruchty) i strop dawnej kaplicy górnej. 

W latach 1945-47 cerkiew adaptowano na kościół rzymskokatolicki. W latach 80 XX w. zamknięta, ze względu na zły stan techniczny. W 1991 r. wróciła do pierwotnych właścicieli - kościoła grekokatolickiego, który rozpoczął kompleksową renowację. 
Jest to budowla konstrukcji zrębowej, kruchta - ramowej. Cerkiew orientowana, trójdzielna, poszerzona o przedsionek od zachodu. Sanktuarium zamknięte od wschodu trójbocznie, poszerzone o wnęki pastoforiów. Cerkiew obiega wydatny daszek okapowy, wsparty na rysiach, a od zachodniej strony na kolumienkach. Każdą z trzech części wieńczy kopuła na ośmiobocznym tamburze, z pozornymi latarniami. Kopuły, zadaszenia i zręb powyżej opasania pokryte są gontem.

Wewnątrz, na wschodnim zrębie nawy pięciokondygnacyjny ikonostas z bogatą snycerką, pochodzący z 1671 r., częściowo przekształcony w 1756 r. Zachowała się polichromia, z interesującym malowidłem na południowej ścianie nawy, przedstawiającym Sąd Ostateczny. Jest to przykład wpływu kościoła zachodniego na wschodni, po zawarciu Unii. 
Obok cerkwi stoi drewniana dzwonnica, przeniesiona z nieodległych Torek. 
Piękna cerkiew, ale niestety - niedostępna. Zamknięte nie tylko drzwi, ale nawet ogrodzenie. Szkoda. Niestety, żyjemy w tak chorym świecie, że świątynie dla bezpieczeństwa muszą być ogrodzone.
  Do poczytania!

piątek, 12 października 2018

U Bazylego, we wsi po zmianie nazwy - Leszno

Nie jestem pewien, ale chyba już kiedyś to wspomniałem, że wiele wsi w południowo - wschodniej Polsce przeszło zmianę nazwy. 1 października 1977 r., weszło w życie Zarządzenie Ministra Administracji, Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska, które zmieniało nazwy 120 miejscowości. Generalnie zamiar władz polegał na usunięciu nazw pochodzenia ukraińskiego lub rusińskiego. Część nowych nazw stanowiła zwyczajne tłumaczenie, część była brana od czapy.

Zarządzenie szybko spotkało się z ostrą reakcją. W przywrócenie dawnych nazw zaangażowało się środowisko turystyczne z PTTK na czele, Związek Literatów Polskich pod przewodnictwem Jarosława Iwaszkiewicza, a także wiele innych, mniejszych organizacji, tj. chociażby Koła Gospodyń Wiejskich. Wreszcie, po głośnych protestach w prasie (min. w Polityce, Słowie Powszechnym), w 1981 r. zarządzenie cofnięto, z wyjątkiem przysiółka Spokojna, z gminy Nisko. Skąd wyjątek? Może dlatego, że przed zmianą, osada nazywała się Mordownia. Po kilku miesiącach jedna z wsi wróciła do nowej, nadanej w 1977 r. nazwy. Był to Poździacz, który decyzją mieszkańców wybrał nazwę Leszno.

Sama wieś po raz pierwszy wspomniana jest w dokumencie z 1589 r., jako zobowiązana do dostarczania podwód Przemyślowi. Parafia istniała od XVI w., miejscowy pop jest wspomniany w dekrecie sądu trybunalskiego w Lublinie z 1614 r.

W Poździaczu większość mieszkańców stanowiła ludność Rusińska - w 1939 r. wieś zamieszkiwało 920 osób - 890 grekokatolików, 10 katolików rzymskich i 20 Żydów.   
Obecna we wsi, rzucająca się w oczy cerkiew powstała w 1737 r., na miejscu wcześniejszej. Konsekrowano ją pod wezwaniem św. Bazylego Wielkiego. Co ciekawe, do dziś, mimo wielokrotnych remontów i przebudów, zachował się archaiczny układ cerkwi, w tym występowanie kryłosów. Kryłosy to dwa niewielkie pomieszczenia usytuowane po bokach nawy, w najbliższym sąsiedztwie sanktuarium, po obu stronach ikonostasu, przeznaczone pierwotnie dla wyższego duchowieństwa, a z czasem dla chórzystów i psalmistów.

Cerkiew ma konstrukcję zrębową, trójdzielną. We wschodnim masywie nawy wspomniane kryłosy. Sanktuarium zamknięte trójbocznie, nakryte dachem kalenicowym. Kwadratowa nawa nakryta jest sferyczną, ośmiopołaciową kopułą na tamburze, z pseudolatarnią na szczycie. U podstawy tamburu daszki koszowe. Babiniec prostokątny, pod dwuspadowym dachem. Ciekawie wygląda opasanie, które przy sanktuarium wspiera się na rysiach, a wokół nawy i babińca na słupach.

Od czasu wysiedleń ludności ukraińskiej świątynia pozostawała opuszczona aż do 1957 r., gdy przejął ją Kościół Rzymskokatolicki, pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. W czasie jednego z remontów wycięto oryginalny portal wejściowy z inskrypcją datującą, ściany wewnątrz obito boazerią, a gontowe poszycie dachu zastąpiono blachą. Ikonostas został przeniesiony do Sanockiego Skansenu i ozdabia cerkiew z Grąziowej.

Za cerkwią wchodzi się na teren dawnego cmentarza, na którym można zobaczyć pouszkadzane nagrobki. 

Pozdrawiam i zapraszam zaś! 

piątek, 5 października 2018

Diabeł i Książe Poetów - Dubiecko

Zacznę od tego, że trochę wstyd. Bo tytuł to w sumie podpucha. Clickbait. Chociaż nie do końca. Jest sobie w województwie podkarpackim taka miejscowość, która nazywa się Dubiecko. Istniała przed 1389 rokiem - wtedy król Władysław Jagiełło nadał ją (będącą wsią królewską) Piotrowi Kmicie. W 1407 r. ten sam król nadał prawa miejskie, a Piotr ufundował kościół parafialny. Pod koniec XV wieku, w miasteczku funkcjonowały kościół, szpital oraz dom kolegium mansjonarzy. (Mansjonarze, to kapłani, którzy nie mając obowiązków kościelnych, mieszkają przy parafii i pomagają w zamian za utrzymanie).

Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy właścicielem Dubiecka został Stanisław Mateusz Stadnicki. Rozpoczął On popularyzowanie reformacji w Przemyskim. Skasował dobra katolików, zajął kościół, utrzymywał protestanckich kaznodziejów. W 1551 r. przyszedł na świat jego pierworodny syn, Stanisław Stadnicki. Współcześni dodali mu przydomek "Diabeł Łańcucki".
Skąd taka nazwa? Otóż zasłynął jako awanturnik i warchoł. Początkowo zebrał dobrą sławę, walcząc w czasie wypraw Stefana Batorego na Gdańsk i Moskwę. Oburzony zbyt słabym, jego zdaniem docenieniem, stał się przeciwnikiem króla. Walczył po stronie cesarza Maksymiliana Habsburga, gdy ten chciał sięgnąć po polską koronę. Był jednym z wodzów rokoszu Zebrzydowskiego (Tak, to ten od Kalwarii Zebrzydowskiej), występując przeciwko Zygmuntowi III Wazie. Toczył też prywatną wojnę, ze starostą Leżajska, Łukaszem Opalińskim. To Opaliński zajął posiadłość Stadnickiego, to Stadnicki Opalińskiemu. Wreszcie doszło do bitwy pod Tarnawcem, gdzie Stadnicki przegrał a po bitwie, w czasie odwrotu został zabity przez jednego z Tatarów, walczących po stronie Opalińskiego.
Okres reformacji w Dubiecku trwał do 1588 r., gdy Andrzej Stadnicki zwrócił dobra katolikom i sprzedał Dubiecko Krasickim z Siecina. Jeszcze do 1624 r. działa drukarnia kalwińska.
W 1626 r. Grzegorz Krasicki przebudowując zamek burzy kościół, na jego miejscu stawiając nowy, pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego. W XVIII w., na jego miejscu powstał kolejny kościół, murowany, tym razem pod wezwaniem św. Apostołów Szymona i Judy. Mniej więcej w tym samym czasie powstaje drewniana cerkiew dla ludności greckokatolickiej.

Warto odnotować, że to w Dubiecku, w 1735 przychodzi na świat Ignacy Krasicki, znany poeta, biskup Warmiński, nazywany Księciem Poetów. Autor wielu satyr, dzieł, w tym pierwszej polskiej powieści i trzeciej encyklopedii, tu spędza swoje lata młodości, ale także odwiedza je w chwilach wolnych. Dopiero I rozbiór Polski uniemożliwi mu te odwiedziny.
Końcem XIX wieku, w miasteczku zamieszkiwało ok. 1800 mieszkańców, niemalże po równo wyznania mojżeszowego i katolików, unitów było trochę ponad setkę. Ludność w większości zajmowała się bednarstwem (czyli robili beczki) oraz szewstwem.

W 1934 r. przy reorganizacji podziału kraju, Dubiecko utraciło prawa miejskie.
Okres II Wojny Światowej, to czas masowych wywózek Polaków i wymordowania wszystkich Żydów. Zniszczono ponad 250 domów. Okres niepokoju trwał aż do 1947, do zakończenia akcji Wisła i końca działalności UPA.

Jeszcze przed wojną, w 1927 r., na miejscu starej, drewnianej cerkwi, która spłonęła, wybudowano nową, murowaną. Poświęcono ją pod wezwaniem Podniesienia Krzyża Świętego. Jest to budowla w tzw. ukraińskim stylu narodowym. Orientowana, trójdzielna, zbudowana na planie krzyża greckiego. Nad nawą, na przecięciu ramion znajduje się kopuła, wsparta na czterech filarach. W bębnie kopuły znajduje się osiem okulusów, które doświetlają wnętrze.
Nie zachowało się wyposażenie wnętrza, z wyjątkiem drewnianego chóru muzycznego nad przedsionkiem.

Użytkowana do czasów przesiedleń, przez kolejne lata, od 1947 r. stała opuszczona. Od 2004 r. cerkiew jest Kresowym Domem Sztuki - miejscem wystaw i koncertów. Może to i lepiej, że jest centrum kulturalnym, niż żeby miała stać opuszczona?

piątek, 28 września 2018

Pod opieką Bogarodzicy - Kłokowice

Są takie miejsca, że trafia tam się tylko przypadkiem. Kątem oka zauważony drogowskaz, wskazujący, jak dotrzeć do jakiegoś zabytku. Tak też było i tym razem. Jadąc od Kalwarii Pacławskiej w stronę Przemyśla, w Aksmanicach znak - do cerkwi. No cóż - trzeba zobaczyć.
Kłokowice to wieś w powiecie przemyskim, w gminie Fredropol. Została założona w 1589 w ziemiach należących do Fredrów (tak, tych Fredrów do Aleksandra Fredry, dramatopisarza, znanego chociażby z "Zemsty"). W "Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego" z 1883 r., można min. przeczytać: rusińskie Kłokowyczi, 19 km na południe od Przemyśla, 4 km na zachód od sądu powiatowego, stacji kolejowej i telegraficznej w Niżankowicach (obecnie Ukraina). Przez środek obszaru płynie (...) potok Górny, dopływ Wiaru.  W dolinie potoku leżą zabudowania wiejskie (cerkiew 259 m.). Właścicielem większości był Al. (Aleksander?) hrabia Krukowiecki. Wg. spisu z 1880 roku w gminie mieszkało 226 mieszkańców, wszyscy wyznania grekokatolickiego. We wsi cerkiew drewniana zbudowana w 1860 r. i szkoła etat. jednoklasowa. 
Parafia z Kłokowic należała do dekanatu niżankowickiego, grekokatolickiej diecezji przemyskiej. 
Jak już zostało wspomniane w opisie ze "Słownika..." cerkiew była budowana w latach 1856 -60 na miejscu starszej, drewnianej cerkwi. W 1903 roku przeszła odnowienie. Zbudowana dla wspólnoty grekokatolickiej, nosiła wezwanie Opieki Bogarodzicy. 
Stojąca obok świątyni drewniana dzwonnica pochodzi z 2 poł. XIX wieku, więc jest nieznacznie młodsza od cerkwi. 
Świątynia po II Wojnie została opuszczona. W 1947 r. przejęła ją parafia rzymskokatolicka z pobliskich Kormanic, raz na jakiś czas przyjeżdżał kapłan, by odprawić Mszę Świętą. W 1958 r. na prośbę miejscowej ludności erygowano tu parafię prawosławną, która istnieje do dziś. Spotkałem się z informacją o zmianie wezwania na św. Annę, z kolei Google Maps podaje św. Olgę. Ważne jest to, że parafia dba o swoją świątynię i przeprowadza konieczne remonty. 
Sama cerkiew to stosunkowo nie duża, dwudzielna budowla, orientowana, o konstrukcji zrębowej, szalowana pionowymi deskami. Dachy kalenicowe, kryte blachą, pomalowaną na uroczy, zielony kolor. Nad nawą wieżyczka na sygnaturkę w kształcie bani. 
Wewnątrz zachowało się wyposażenie, w tym kompletny ikonostas z okresu budowy cerkwi, krzyże procesyjne, świeczniki. W prezbiterium ołtarz z ikoną Pokrow. 

Pozdrawiam i zapraszam zaś!

piątek, 31 sierpnia 2018

Bunkry na plaży - Jastarnia

Myślę, że dla niektórych ludzi, wypoczywających nad Bałtykiem na mierzei helskiej zaskoczeniem może być zespół bunkrów, położony pomiędzy Kuźnicami a Jastarnią. Chodzi o Ośrodek Oporu Jastarnia.

Gdy w 1936 r. powstał obszar warowny Hel, mieszczący min. port wojenny, oraz baterie artylerii (w tym baterię im. Heliodora Laskowskiego, z 4 ciężkimi działami 152 mm), pojawił się problem zabezpieczenia terenu od strony lądu. Do tego celu wybrano jeden z węższych fragmentów mierzei helskiej, o szerokości 450 m., w okolicach Jastarni. Zaplanowano oparcie obrony o bunkry betonowe. Jako, że priorytet miały prace budowlane przy bateriach na Helu, budowę fortyfikacji w Jastarni rozpoczęto dopiero 15 maja 1939 r. Planowano je zakończyć dokładnie 4 miesiące później. Wybuch wojny zastał cztery główne bunkry gotowe do obrony, jednak nie do końca wyposażone. Brakowało części uzbrojenia, systemów wentylacji, wyposażenia dodatkowego. Prace kontynuowano także w trakcie obrony wybrzeża. Dało się to robić, ponieważ Niemcy nie doszli do tej linii obrony.

Pierwsze ataki na Hel, 9 września, nie przyniosły żadnego efektu. Nawet ostrzał, prowadzony od 18 do 23 września i później, po 25, przez pancerniki "Schlezwig-Holstein" oraz "Schlesien" nie przynosił kapitulacji Polaków. Co więcej, Polskim bateriom udało się lekko uszkodzić oba okręty, dzięki czemu wycofały się z walki. Z kolei od strony lądu wojska nazistowskie utknęły pod Chałupami - dodatkowo, Polacy podjęli próbę zrobienia z półwyspu - wyspy. Wykorzystano głowice torped, w sumie 20 ton materiału wybuchowego. 30 września zdetonowano ładunki. Skutek nie był tak dobry, jak oczekiwano - zerwano tor kolejowy, powstał wielki jar, ale okazało się, że głowice nie były zakopane wystarczająco głęboko.

Już po detonacji, do obrońców dotarły wieści, że bronią się jeszcze tylko Oni oraz Samodzielna Grupa Operacyjna Polesie. Dzień później, 1 października, w sopockim "Grand Hotel", kontradmirał Józef Unrug podpisał akt kapitulacji Helu. 
Jak już wspomniałem, Ośrodek Oporu Jastarnia to cztery wielkie bunkry oraz schrony lekkie, których miało być także cztery, ale ukończono tylko jeden. Zgodnie z zasadami nazewnictwa, każdy ze schronów miał nazwę, która zaczynała się literą S. (Że tak wspomnę opisaną Węgierską Górkę, gdzie wszystkie schrony miały nazwy na W).
Wszystkie zdjęcia powyżej, to schron Sabała. Na powyższym, widać strzelnicę karabinu i 2 zrzutnie granatów

Schrony ustawiono w taki sposób, żeby zamykały półwysep. W centralnym miejscu linii znalazł się schron Sabała. Był to największy z bunkrów, z załogą liczącą około 20 żołnierzy. Ma 16 pomieszczeń. Głównym uzbrojeniem była armata przeciwpancerna Bofors, kalibru 37 mm, oraz trzy karabiny maszynowe, w tym jeden w kopule pancernej. Ściany to nawet 2,35 m litego żelbetonu. Obecnie w schronie znajduje się wystawa dotycząca obrony Helu i wyposażenia bunkrów.
Jak muzeum, to wchodzimy:
Zasieki, na których wieszano drut kolczasty i wbijano wokół budowli



Trzy zdjęcia powyżej, to kwatery załogi. Oj, ciasno chłopaki tam mieli!


Karabin maszynowy Browning wz.28 na lawecie fortecznej
Pusta laweta, tak na wysokości kolan atakujących
Centralka telefoniczna
Stacja filtrów - wszystkie bunkry były gazoszczelne - więc w przypadku ataku gazowego, potrzeba by było oczyszczać powietrze z zewnątrz
Wykopki i inne znaleziska

Idąc od Sabały w stronę morza, tuż przed wydmami napotykamy się na kolejny schron. Tym razem to Saragossa, chociaż można spotkać się z nazwą Saratoga. Zadaniem tego schronu była obrona centrum półwyspu wraz z Sabałą i blokowanie dwóch dróg przed półwysep (tak, były dwie, obecnie została tylko jedna). Załoga Saragossy liczyła 10 osób, schron ma 10 pomieszczeń. Głównym uzbrojeniem były dwa karabiny maszynowe. Obecnie schron jest zamknięty, w środku jest woda i jakiś złom. Ściany mają do 2.25 m grubości.


Metalowe drzwi na pierwszym planie, to "wyjście awaryjne"


Woda na podłodze, złom metalowy w pomieszczeniach


Strzelnica wieży pancernej. Wewnątrz mógł znajdować się karabin, jednocześnie jest to punkt obserwacyjny

Stojąc koło Saragossy widać już kolejny bunkier, już na samej plaży.

Sęp, bo o nim mowa, został przygotowany dla obrony plaży i wydmy od strony morza. Zagrożony możliwością ostrzału z morza, ma ściany grubości 3,3 m. Liczy 12 pomieszczeń, z których korzystała 15 osobowa załoga. Na uzbrojeniu znajdowała się armata przeciwpancerna oraz dwa karabiny maszynowe. Ten schron nie jest zabezpieczony, stąd wewnątrz jest sporo śmieci. Co gorsza, do schronu w chwilach przypływu podchodzi woda. Jest to też najbardziej odkryty bunkier - czarne obszary na malowaniu schronu, to miejsca, które powinny być zasypane piaskiem.








Żeby zobaczyć ostatni ze schronów, należy wrócić nad Zatokę Pucką. Po drodze można jeszcze sobie wyszukać jedyny ukończony schron lekki. To mała budowla żelbetonowa, ze ścianami o grubości od 40 do 120 mm. Uzbrojenie to jeden karabin maszynowy, którego pole ostrzału wspomagało obronę dużych bunkrów. Miało być ich cztery, mi udało się znaleźć dwie płyty fundamentowe, z czego jedna była na dnie kałuży!



Płyta fundamentowa pod schron lekki
Płyta fundamentowa pod wodą

Warto jeszcze wspomnieć, że na terenie, gdzie mieszczą się schrony, można znaleźć także rekonstrukcje kozłów z drutem kolczastym, okopów i innych elementów fortyfikacji.



Ostatni z bunkrów, Sokół, znajduje się na plaży od strony Zatoki Puckiej. Obecnie jest to wręcz środek campingu, więc jest oblężony przez wygrzewających się na nim urlopowiczów. Wnętrza (zamknięte i zabezpieczone przed turystami) obejmują 10 pomieszczeń dla 12 osobowej załogi. Uzbrojenie obejmowało 2 karabiny maszynowe.






Od 2005 r. bunkry znajdują się pod opieką Skansenu Fortyfikacji II Rzeczpospolitej im. kontadm. Włodzimierza Steyera. Schrony są odnowione, pokryte kamuflażem na wzór tych wrześniowych. Jak już wspomniałem, w Sabale znajduje się muzeum - bardzo, ale to bardzo przyjemne (można dotknąć!). Saragossa i Sokół są zamknięte i zabezpieczone. Tylko Sęp jest otwarty, wewnątrz ogromne ilości piachu.

Moim skromnym zdaniem - warto. To takie spotkanie z historią, która jest wręcz nieznana.
Zapraszam znów!